wtorek, 9 lipca 2013

Epilog



"Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu. "
                                                                                     Vincent van Gogh

Radzę sobie. Bo jak mam przetrwać inaczej? Czasem życie nie układa się po naszej myśli, czasem nie jest tak jakbyśmy pragnęli. Ale dla niektórych osób trzeba starać się jakoś żyć. Jakoś, to dobre określenie. Pusta kawalerka wypełniająca oprócz mojej krzątaniny czasem śmiech przyjaciół czy jęki rozkoszy Katriny. Siatkówka? Coś dla czego poświęciłem Ją. Teraz nie umiem odpowiedzieć czy był to dobry wybór. Z jednej strony patrząc był świetny, z drugiej natomiast cóż straciłem Ją, to mówi samo za siebie. Ale ani siatkówki ani Jej w moim życiu już nie ma. Kariera się kończy, a miłość, a ona? Wypala się?

 I pewnie mogę zadać sobie pytanie dlaczego? Dlaczego ja wciąż Ją kocham, po tym wszystkim? Ale po co? Chyba tylko, aby kolejny raz załamać się nad swoją głupotą. Tak szczerze powiedziawszy, nie wiem. Nadzwyczajnie w świecie nie wiem. Miłości nie da się wytłumaczyć. Jest ona niewytłumaczalnym uczuciem. Jest zagadką od tysięcy lat, której i ja najlepszy atakujący wszech czasów nie umiem wytłumaczyć. Jest czymś co każdy z nas pragnie, ale kiedy już ją traci chce ją wyrzuć ze swojego umysłu, serca. Chce się jej pozbyć. Ale nie ja. 
Zbyt mocno i zbyt długo Ją kocham. Zbyt dużo dla Niej wycierpiałem. Sprawiła, iż jestem silny, tak niewyobrażalnie silny. Jest moim motorem napędowym, moją bombą zegarową tykającą codziennie, z którą muszę żyć. 
Miłość nie jest rzeczą, którą dostaję się ot tak i ma się ją całe życie. Trzeba o nią każdego dnia walczyć. Ja? Ja dnia 1 października się poddałem. I wyjechałem. Przestałem walczyć. Wyjechałem tam gdzie sądziłem, że ona wciąż będzie, ale jej nie było. Po prostu. 

Kocham Ją.
I dziś już wiem, że kochać kogoś to nie tylko szczęście, radość i wspaniałe uczucie. To także cierpienie. Kiedy musisz pozwolić komuś odejść, bo czasem jest to jeden z warunków miłości. 
Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść. 


Wchodziłem w to głębiej, każdego dnia
Zgubiłem się w czasie
Po prostu myśląc o Twojej twarzy
Bóg jeden wie, ile zajęło mi rozwianie moich wątpliwości
Jesteś jedyną, którą pragnę.

Nie wiem czemu jestem przerażony
Przecież byłem tutaj wcześniej
Każde uczucie, każde słowo
Wyobraź sobie to wszystko
Nigdy nie będziesz wiedziała, jeśli nigdy nie spróbujesz
Zapomnieć o przeszłości i po prostu być moją

Ośmielam pozwolić siebie być twoim, twoim jedynym i jedynym
Obiecuję, że jestem tego wart
Abyś trzymała mnie w swoich ramionach
Więc chodź, daj mi szansę
Aby udowodnić, że jestem jedynym, który może przejść tę milę
Zanim zacznie się koniec

Byłem w twoich myślach
Trzymałaś się każdego słowa, które wypowiedziałem
Gubiłaś się w czasie
Przy wspominaniu mojego imienia
czy kiedykolwiek będę wiedział, jak to jest mieć cię blisko?
I czy powiesz mi, że nieważne jaką drogę wybiorę, pójdziesz ze mną?

Nie wiem czemu jestem przerażony
Przecież byłem tutaj wcześniej
Każde uczucie, każde słowo
Wyobrażałam sobie nie raz
Nigdy nie będziesz wiedziała, jeśli nigdy nie spróbujesz
Zapomnieć o przeszłości i po prostu bądź moją

Ośmielam pozwolić siebie być twoim, twoim jedynym i jedynym
Obiecuję, że jestem tego wart
Abyś trzymała mnie w swoich ramionach
Więc chodź, daj mi szansę
Aby udowodnić, że jestem jedynym, który może przejść tę milę
Zanim zacznie się koniec

Wiem, że nie łatwo tak oddać swoje serce
Wiem, że nie łatwo tak oddać swoje serce
Nikt nie jest idealny
Wiem, że nie łatwo tak oddać swoje serce
Zaufaj mi nauczyłem się tego
Nikt nie jest idealny
Wiem, że nie łatwo tak oddać swoje serce
Zaufaj mi nauczyłem się tego
Nikt nie jest idealny
Wiem, że nie łatwo tak oddać swoje serce
Zaufaj mi nauczyłem się tego
Nikt nie jest idealny
Wiem, że nie łatwo tak oddać swoje serce
Zaufaj mi nauczyłem się tego

Ośmielam pozwolić siebie być twoim, twoim jedynym i jedynym
Obiecuję, że jestem tego wart
Abyś trzymała mnie w swoich ramionach
Więc chodź, daj mi szansę
Aby udowodnić, że jestem jedynym, który może przejść tę milę
Zanim zacznie się koniec

Chodź, daj mi szansę
Aby udowodnić, że jestem jedynym, który może przejść tę milę
Zanim zacznie się koniec


"Żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy strzelać do niej z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza - wie, jak przeżyć. 
                                                                                     Jonathan Carroll 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W piosence powyżej jest zamieniony rodzaj. 


Patryk do dla Ciebie ! 
Wiem, że nigdy zapewne tego nie przeczytasz, ale to nic.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzisiaj się z Wami tutaj żegnam. Żegnam się także ze smutnym opowiadaniem, które szczerze powiedziawszy polubiłam. Byłabym wdzięczna, jakbyście w komentarzach napisały coś :) Może być nawet jednym słowem. Zrobiło by mi się na pewno miło ;3

 Dziękuję za to że byłyście ! Za to że mogłam dla Was tworzyć ! Przepraszam za wszelkie błędy, nieprawidłowości, które chcąc nie chcąc pojawiać się muszą :P Nikt ani nic w końcu nie jest idealne. 
Opowiadanie kończy się jak się kończy. Myślę, że kiedyś jeszcze do niego wrócę, ale nie obiecuję. Narobiło się w moim życiu trochę problemów, spraw które muszę pozałatwiać, wyborów i decyzji, od których zależy moje dalsze życie. Dlatego nic nie obiecuję. Ale przyznam, że od początku miało się tak skończyć. Po prostu w trakcie jego pisania przyszła mi ochota na ciągnięcie go dalej. Ale nie teraz. 
 Filip zmarł, Karolina cierpi, a wraz z nią cierpi Zbyszek. Człowiek, który w moich wyobrażeniach kocha i kochał ją ponad wszystko. Zauważyłam, że wiele osób nie zrozumiało tego dlaczego Karolina rozstała się ze Zbyszkiem. To chyba dobre miejsce aby wyjaśnić. Otóż miłość jest trudna. Dla osoby, którą tak bardzo się kocha można poświęcić wszystko. A dla jej szczęścia jeszcze więcej. Karolina sądziła, może trochę nie umiejętnie, że jeśli się rozstanie ze Zbyszkiem i pozwoli mu rozwijać się siatkarsko, czyli tak jak bardzo tego pragnął, rozwijać się we Włoszech w świetnych klubach co było jego marzeniem, sprawi iż będzie szczęśliwy. Chciała mu w pewien sposób wszystko ułatwić, tylko niestety utrudniła. Dla swojego własnego nieszczęścia jakim bez wątpienia była strata Zbyszka pozwoliła mu wyjechać. A potem na jej drodze pojawił się Filip. A wtedy, kiedy Zbyszek znów się pojawił i ona dowiedziała się, że on wciąż ją kocha po prostu nie mogła zostawić Filipa. Bo on by nie zrozumiał. A Zbyszek tak. Bo miłość wszystko rozumie. 

Moim skromnym zdaniem jest to najlepsze opowiadania jakie do tej pory napisałam. 
Jestem z niego dumna, naprawdę dumna. 

JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ !

Idalia Makowska

"Czasem trzeba kogoś stracić, żeby zauważyć jak bardzo się go kochało." 

sobota, 6 lipca 2013

Part 8


"Miłość może dotknąć nas jeden raz 
I trwać całe życie
I nigdy nie przeminie."


9 czerwca 2018

Biała jak śnieżynka suknia, idealnie spięty kok, uśmiech tak kujący jak róża w dłoni niemowlęcia. 
- Zanim złożycie przysięgę.. Jeśli jest ktoś, kto zna powód, dla którego Ci dwoje nie powinni być razem, niech przemówi teraz lub zamilknie na wieki. - słowa pastora roznoszą się echem po kościele, widzę na sobie spojrzenie Michała i Diany, spuszczam jedynie głowę. Chciałbym w tym momencie wstać, krzyknąć NIE, NIE ZGADZAM SIĘ, ale tego nie robię, bo wiem że tylko przy nim będzie szczęśliwa. Wiem, że to moja ostatnia szansa na protest, chwila, w której serce przyśpiesza. Czuję na sobie wzrok rodziców Karoliny, którzy zawsze bardzo mnie lubili. Ale ja nie robię nic, zachowuję się jak zwyczajny gość. 
Przysięga, słowa które tak bardzo kolą moje uszy i serce, czuję piekące łzy pod powiekami. Ale zwyczajnie nie robię nic. Życie to zabawna rzecz, prawda ? W życiu wypowiedzenie odpowiednich słów w odpowiednim momencie lub zrobienie czegoś w danej chwili jest przełomową rzeczą. Tą chwilą było wtargnięcie menadżera we wnętrze mojego mieszkania. Myślę, a raczej to wiem, że pod koniec życia spojrzę na zdjęcie moje i Jej i pożałuje. Pożałuję tego, że wpuściliśmy go do mieszkania. Pożałuję, że wyjechałem. Pożałuję, że Ją straciłem. Pożałuję, że w pewnych chwilach nic nie zrobiłem. Że na lotnisku tuż przed wylotem do Modeny zamiast "Kocham Cię" powiedziałem "Jesteś miłością mojego życia". 
Ale chyba źle to ująłem, bo ja już teraz patrząc na nią jak zbiera klepaki "na wózek" przy kościele,  żałuję. 


20 luty 2019

I jak głupi dobrą godzinę klęczę przed ołtarzem. Modlę się żywnie, prawie że płaczę. Chociaż nigdy tego nie robię. Mało tego rzadko chodzę do kościoła. Chodziłem, kiedy Ona była przy mnie.
 Niech będzie zdrowe, niech będzie zdrowe. Powtarzam.
"Karolina spodziewa się dziecka" słowa, które u przeciętnego znajomego Karoli wywołałyby uśmiech, a u mnie ? U mnie płacz, bo to dziecko mogło być moje. Niech będzie zdrowe. Modlę się, bo już tylko tyle mogę dla niej zrobić. Niech dziecko będzie zdrowe. 



11 marca 2020

Mieliśmy jakże prosty plan: być razem do końca życia  Plan co do którego wszyscy z naszego kręgu zgodziliby się, że jest jak najbardziej realny. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, kochankami, bratnimi duszami i wszyscy uważali, że bycie razem jest nam przeznaczeniem. Ale tak się złożyło, że pewnego dnia przeznaczenie bezdusznie zmieniło zdanie. Że przeznaczenie gdzieś uleciało jak jesienny liść na wietrze. I ja zostałem sam. 


5 kwietnia 2021


Już nie przesiaduję na parapetach. Już nie zatapiam smutków w alkoholu. Już nie płaczę nocami w poduszkę. Już nie widzę jej twarzy każdego dnia po przebudzeniu. Ale cierpię bardziej niż wcześniej. Tylko, że tam w środku, gdzie nikt obcy nie ma prawa wstępu. 



5 lipca 2025

Tęsknie. W każdym możliwym znaczeniu tego słowa. 
Dziś kończę karierę. Kończę coś co zabrało mi Ją. 
Kocham Ją. 



7 czerwca 2026

Filip Kołakowski umiera w wypadku samochodowym. Ona cierpi, a ja razem z nią, bo ona już nie jest szczęśliwa.



Świat wypadł mi z moich rąk
Jakoś tak nie jest mi nawet żal

Czy ty wiesz jak chciałbyś żyć, bo ja też 
Chyba tak chciałem przez cały czas, lecz

Jeśli muszę i wybrać będę mógł jak odejść 
To przecież dobrze, dobrze o tym wiem
Chciałbym umrzeć przy tobie

Wieje wiatr, pachnie wiosną i wiem
Że ty łatwo tak zgodziłaś na to się i 

Jeśli muszę i wybrać będę mógł jak odejść
To przecież dobrze, dobrze o tym wiem
Chciałbym umrzeć przy tobie

Jeśli kiedyś wybrać będę mógł jakto zrobić
To przecież dobrze, dobrze o tym wiem
Chciałbym umrzeć z miłości

Nie na krześle, nie we śnie
Nie w spokoju i nie w dzień
Nie chcę łatwo, nie za sto lat
Chciałbym umrzeć z miłości

Nie bez bólu i nie w domu
Nie chcę szybko i nie chcę młodo
Nie szczęśliwie i wśród bliskich
Chciałbym umrzeć z miłości

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Filip umiera. Karolina zostaje sama, a Zbyszek cierpi. Bo miłość Jego życia cierpi. 

Taka trochę niespodzianka ode mnie. :) 
Bo miał być jutro, a dodaję dzisiaj :P 
Spodek, oj Spodek ! Ile bym dała żeby tam wrócić.. 
A tutaj wysyłam wam parę zdjęć, które moje nieumiejętne do fotografowania rączki zrobiły xd 






Ci, którzy byli na meczu zapewne rozumieją to ostatnie zdjęcie :P 
Było ono robione zaraz po tym, jak Bartek wysyłał kibicom buziaki hahaha 

KOMENTOWAĆ !
Następny we wtorek

czwartek, 4 lipca 2013

Part 7


- Nie truj się. - podnoszę głos, wyrywając jej z palców papierosa, który po chwili ląduje za barierkami balkonu. 
- Dlaczego ? - patrzy na mnie tym spojrzeniem, pod którym zawsze ulegam. 
- Bo masz dla kogo żyć. Filip, Diana, Michał, ja. 
- Ty ? Zibi skończmy z tym wszystkim. Ja dla Ciebie już nie istnieje, Ty dla mnie również. Jesteśmy znajomymi z przeszłością. 
- Tak uważasz ? A co z zaręczynami ? Kochałaś mnie nadal kochasz, widzę to. Powiedz mi dlaczego mnie tak nagle zostawiłaś ? Przestałaś się odzywać. Bez powodu odesłałaś pierścionek i ucięłaś kontakt, powiedz dlaczego ? 
- Nie kocham Cię. - spuszcza głowę. 
- Tak ? To spójrz mi w oczy i powiedz to. - drży mi głos. - No powiedz ! - krzyczę, widzę łzy na Jej bladych policzkach. - Nie potrafisz co ? 
- Nie.
- To chociaż powiedz dlaczego ? 
- Bo jest to nieprawda. 
- To powiedz, że mnie kochasz. Wiesz, że zrobię dla Ciebie wszystko .- łapie jej ramiona i wpatruję się w jej zagubione oczy. Pierwszy raz są takie. Zawsze były pełne życia, pewności, radości, ale nie dziś. 
- Nie, Zbyszek. Nie zrobię tego Filipowi. 
- A mi potrafiłaś to zrobić ? 
- Bo jeśli się kogoś kocha to ta osoba to zrozumie. 
- Ale ja nie potrafię. 
- Umiesz to zrobić, ale nie chcesz. To się już skończyło. Skończyło się w chwili, kiedy Twój menażer przekroczył próg rzeszowskiego mieszkania. 
- Kazałaś mi jechać, dlaczego ? Dlaczego skoro tego nie chciałaś ?- łzy już nie tylko jej suną po policzkach mi również. 
- Bo jeśli, powiedziałabym że nie chce. Nie pojechałbyś. Nigdy. Za bardzo mnie kochałeś, żeby mnie zostawić. A ja wiedziałam, że to dla Ciebie jedyna i niebywała szansa. Szansa na lepsze życie. Życie we Włoszech, w kraju słynącym nie tylko z pizzy, ale z siatkówki  A ty na to zasługiwałeś. I nadal zasługujesz, by być najlepszym na świecie. Wiem to. Musiałam to zrobić. Żebyś miał lepiej, żebyś po paru latach nie obudził się z ręką w nocniku i z myślą, że żałujesz że nie pojechałeś. Tak było lepiej. Może nie dla nas jako pary, ale dla mnie i dla Ciebie, oddzielnie. - spogląda mi w oczy, muska delikatnie moje wargi i odchodzi. A ja wiem, że nigdy już nie zobaczę Karoli. Zobaczę Karolinę Łukiewicz najlepszą neurochirurg w Polsce, zobaczę najlepszą przyjaciółkę Diany Szymczak-Kubiak, przyszłą żonę Filipa Kołakowskiego, zobaczę miłość mojego życia, której pozwoliłem odejść. 


If there's love just feel it,
If there's life we'll see it,
This is no time to be alone, alone, yeah,
I, won't let you go. 


A jednak muszę i to tak cholernie boli. Strata. Krzywdzi, ale bardziej doskwiera, kiedy straci się kogoś kto jest dla Ciebie ważniejszy niż poranny wschód słońca, czy popołudniowa kawa.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Miał się pojawić wcześniej, ale oglądałam plażówkę i zupełnie zapomniałam :P 
Ale już jest :) 
Jutro Spodek <3  
Następny w niedziele. 
ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA !
To daję dużą satysfakcję :)

wtorek, 2 lipca 2013

Part 6


Kolejny miesiąc jakoś mija. Zaczynają się pierwsze przetarcia, pierwsze mecze Ligi Światowej. Z chłopakami dogaduje się coraz lepiej, Karoliny nie widziałem od tamtego feralnego piątku. 
Zdecydowałem, że zostaje w Maceracie. Nie mam po co wracać do Polski, może jedynie dla siatkarzy,  dla Miśka, z którym znów się przyjaźnię, ale w końcu jest internet, a lata nieubłaganie lecą i może już nie pojawić się szansa grania dla najlepszego klubu na świecie. 

Sierpień, wrzesień, październik, listopad, grudzień. Na sylwestra przyjeżdżam z Katriną do Polski, do Miśka. Wiem, że ona tu będzie. Boję się tej konfrontacji, ale takie jest życie. Czasem trzeba pozwolić komuś odejść mimo iż nadal się go kocha. Trzeba się z tym pogodzić. Dorosłem to tego. 
Może zbyt późno, może za bardzo przez to wycierpiałem. Ale lepiej później niż wcale, prawda ? 

Pukam do jesionowych drzwi, które po chwili się otwierają, a na szyję rzuca mi się Diana. 
- Cześć ! - śmieję się, gładząc jej brzuch. W listopadzie Diana Szymczak-Kubiak oznajmiła Miśkowi i całemu światu, że spodziewa się bliźniaków. - Gdzie ten dzieciorób ? - puszczam jej oczko, zabierając od Katriny płaszcz. 
- Ja Ci dam dzieciorób, ja Ci dam dzieciorób ! - Michał kręci głową śmiejąc się. Po chwili, kiedy zdejmuję buty w mieszkaniu rozlega się dzwonek i wchodzi do niego Karola z Filipem. 
- Cześć. - spoglądam na blondynkę i znów moje serce szybciej bije. Znów mam ochotę rzucić się jej na szyję. Ale nie robię tego, bo ona jest szczęśliwa z Filipem.
- Cześć Zibi. - Filip zostawia rzeczy i wchodzi do kuchni, a ja zostaje sam z Karolą. Chyba oboje nie wiemy jak się zachować. 
- Przepraszam za to w Spale.
- To ja nie potrzebnie zaczynałam ten temat. 
- Ten temat jest ważny. 
- Tego tematu już nie ma. - przymruża oczy. 
- Jest. I będzie dopóki nie przestanę Cie kochać. - wpatruję się w jej tęczówki i po chwili nie wytrzymuje, wpijam się w jej usta. Chce przedłużyć ten pocałunek, ale wiem że ona potem będzie tego żałować, a tego nie chce. Odrywam się od niej, spuszczam głowę, szepcze ciche "przepraszam" i wchodzę do wypełnionego śmiechem salonu. 
Znajomi obrzucają mnie wesołym spojrzeniem. Siadam na brązowym, skórzanym fotelu, a w dłoni układam szklaną lampkę wina. Biorę jeden łyk, chcąc zabić smak jej ust. Nie mogę go czuć. Nie chcę go czuć, bo wiem że jeśli on wciąż będzie trwał to nigdy nie pogodzę się z tym, że jej nie ma już w moim życiu. Rozmowy się toczą i toczą jak ciężka kula po gładkim asfalcie. Niezauważony w czasie kiedy wszyscy tańczą, zakładam czarną kurtkę i wychodzę z mieszkania. Staje przed żorskim blokiem. A w oknie widzę Ją. Wiem, że z łatwością mogłaby zastąpić mi powietrze. I po raz pierwszy czuję, że mógłbym przetrwać całe to piekło jakim bez wątpienia jest życie, tylko po to by móc trzymać Ją za rękę. Popierdolone uczucie, kiedy stoję ze szklanką wypełnioną wódką, a w sercu czuję trzaskające drzwi, spowodowane przeciągiem jakim jest pustka. 
Prawa noga, lewa noga, powtarzam jak mantrę byleby tylko choć na chwilę zapomnieć o jej błękitnych oczach, blond włosach, które w świetle słońca połyskują na rudy kolor, jej uśmiechu. Przekręcam zamek, wchodzę do mieszkania i swoje ciało zatapiam w miękkim fioletowym fotelu, który razem kupowaliśmy. To niewinne żorskie mieszkanie, w którym bez wątpienia były najlepsze lata moje życia, może dlatego że była wtedy ze mną. Przelatuje w myślach wszystkie wspomnienia związane z nią i z ty miejscem. Tęsknie za nią, ale na głos nigdy się nie przyznam. Chciałbym mieć Ją na wyłączność, chciałbym żeby było tak, jak kiedyś. Przed kontraktem z Modeną, tak jak wtedy, kiedy siedzieliśmy w czy to tym mieszkaniu czy mieszkaniu rzeszowskim i oglądaliśmy razem Kaczora Donalda, którego tak bardzo uwielbiała. Może dalej to kocha, ale tego nie wiem i nie mam prawa wiedzieć.
 Katuję się przygnębiająca muzykę, którą puszczam z iPhone, wspólnymi zdjęciami, które jeszcze pozostały i Jej zapachem, pozostawionym w każdym zakamarku tego miejsca. Wstaję z myślą o Niej, z nadzieję że może dzisiaj się coś zmieni. Ale ile można się tak łudzić ? Jest szczęśliwa z nim, z tym który widocznie daję jej większe szczęście niż ja. Jak długo mimo tego iż mój umysł tego nie chce, będę na nią czekał ? Ile jeszcze wytrzyma moje serce skostniałe już z niedoboru Jej w moim życiu ? Kiedy wreszcie moje serce zrozumie, że nigdy nie cofnę się w przeszłość ? W tą uwielbianą przeszłość, za którą oddać mógłbym wszystkie trofea. 
Uderzam pięścią w drewniany stół, klnę na siebie w myślach, po czym wybiegam z mieszkania. 
Po chwili trzaskam drzwiami kubiakowego domu, ściągam buty i wchodzę do salonu. 
- Gdzie byłeś ? - patrzy na mnie pytająco Winiar. 
- Musiałem na chwilę pójść do mieszkania. - siadam na wolnym miejscu na kanapie. 
- Po co ? - pyta Katrina, a ja mam ochotę jej ostro przyłożyć. Bo co mam im powiedzieć ? Że opłakiwałem swoją beznadziejność ? Że kocham Ją tak mocno, że nie mogę wytrzymać minuty aby o Niej nie pomyśleć ? 
- Nieważne. - spotykam się ze spojrzeniem wszystkich obecnych, spuszczam głowę i biorę łyk wódki.
Impreza trwa w najlepsze, ale mam wrażenie że jestem jedyną osobą, która się nie bawi, no może oprócz Niej, bo ona jedynie udaję, że jej się podoba. Po 3 w nocy, kiedy zadowoleni bardziej, inni trochę mniej z przywitania 2018 roku wychodzę na balkon i ku własnemu zaskoczeniu spotykam na nim Ją z cieniutkim, mentolowym L&M w dłoni. Jeszcze bardziej się zaciąga, kiedy mnie zauważa. 
- Od kiedy ty palisz ? - patrzę na nią zdziwiony. 
- Od dnia, kiedy wyjechałeś do Modeny. - spuszczam głowę. 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

KOMENTOWAĆ !
Agnieszka w finale, siatkarzom dobrze idzie, nowy odcinek igłą szyte, Janowicz z Kubotem - będzie świetny mecz no i zaczęły się wakacje. Czego chcieć więcej ? 
Plus w piątek Katowice ! Z kim się spotykam ? 
Kolejny raz piszę, jeżeli chce ktoś się spotkać, bo będzie w Spodku to pisać na gg, jakoś się zgadamy. :D Lub chce po prostu popisać :) 
47762285
Następny w czwartek rano !

sobota, 29 czerwca 2013

Part 5


- Do Jastrzębia ? Słoneczna Italia, najlepszy klub świata na Jastrzębie ? Chyba upadłeś na głowę Zbyszek. - kręci głową niedowierzając. - Dużo stracisz. - uśmiecha się. 
- Straciłem to ja coś 4 lata temu, podpisując kontrakt z Modeną. - przenoszę wzrok na Karolinę i zatapiam się w jej tęczówkach. 
- Chodź już. Bo i tak wywołałeś lekką burzę tym co powiedziałeś. - szepcze mi na ucho Katrina. 
- My już idziemy. Dobranoc. 
- Już ? Dopiero przyszliście ? - odzywa się Karola. Boże jej głos ! 
- Robi się ostro. - słychać czyjś szept. 
- A może faktycznie zostaniemy. - przekrzywiam głowę i pociągam włoszkę, aby usiadła. 
- A co takiego straciłeś Zbyszku ? - znów jej głos. Widzę tylko kątem oka jak głowy zebranych przenoszą się to na moja twarz to na twarz blondynki. 
- Dobrze wiesz co. - ucinam, ale zbyt dobrze ją znam. Kiedy zaczyna z kimś to zawsze kończy. 
- Chyba jednak nie. 
- Straciłem przyjaciół, rodzinę, Ciebie. - wpatruję się w jej lekko zagubioną twarz. 
- Mnie ? Wolałeś jechać do Modeny niż zostać. - wybucham histerycznym śmiechem. 
- " Zbyszek to wielka szansa, skończę studia i przylecę do Ciebie, zatrudnię się w jakimś szpitalu" pamiętasz ? Obiecywałaś mi to. - spuszcza głowę. 
- Mogłeś się mnie nie słuchać. 
- A ty nie musiałaś tak po prostu tego kończyć. 
- A co miałam zrobić ? Tak po prostu męczyć się rok, potem następny. Kiedy ty kilka tysięcy kilometrów ode mnie robiłeś wielką karierę ? 
 - A pomyślałaś jak mi było ciężko ? Zostawiłem tu wszystko, pojechałem w nieznane, sam, bez nikogo. Ty miałaś tu wszystkich za sobą, zresztą nadal masz. Był tu Michał, Diana, a ja nie miałem nikogo. Czy kiedykolwiek pomyślałaś jak się poczułem, kiedy zadzwoniła moja mama i powiedziała, że tak po prostu odesłałaś pierścionek ? Bez niczego. - spuszcza głowę. - Myślisz, że ja nie cierpiałem ? Zapytaj Pawła. - patrzę na naszego reprezentacyjnego psychologa. - Kto w ostatnich latach był Twoim najczęstszym bywalce ? Komu kupowałeś leki na depresję ? 
- Tobie. - odpowiada cicho psycholog, a oczy siatkarzy wpatrzone są już tylko we mnie. Oni nie wiedzieli. 
- Myślisz, że jak się czułem, kiedy się pakowałem trzy tygodnie przed Igrzyskami ? Nie wiesz po co, nie ? Wy też nie. - patrzę na siatkarzy. - A i tak po kątach szeptaliście, że "Gwiazdka na Karaiby na urlop leci, a wy harować musicie" ? Paweł, powiedz gdzie byłem, jakie cudowne Karaiby miałem. - czuję jak w oczach zaczynają gromadzić mi się łzy. 
- Byłeś w ośrodku zamkniętym w Warszawie na leczeniu. - mówi psycholog. 
- W psychiatryku byłem ! Depresje leczyłem, żeby na Igrzyskach być sprawnym. A wiesz dlaczego ją miałem ? Bo się dowiedziałem, że kobieta mojego życia ma chłopaka. - zaczyna drżeć mi głos. - Naprawdę tak źle Ci było ? - wstaje z miejsca i wychodzę z altany, po chwili obok mnie przebiega postać blondynki. 
Kieruję swoje kroki tylko w jedno miejsce. Nasyp. Nasyp wspomnień, skojarzeń, nasyp cudownych chwil. Kładę się na żółciutkim piasku, i kuląc się próbuje powstrzymać łzy. 

W tym samym czasie, altana 

- Kurwa - odzywa się Winiarski. 
- Kto o tym wiedział ? - pyta Ignaczak. 
- Ja. - odpowiada cicho włoszka.
- Powiedział mi wszystko pierwszej nocy. - słychać głos Kubiaka. 
- A my takiego chuja z niego zrobiliśmy. - kręci głową Możdżonek. 
- Pójdę do niej.- odzywa się Diana. 
- Do niej ? - pyta Kubiak.  
- To moja przyjaciółka, przepraszam. - wybiega Szymczakowa. 
- A Zbyszek to mój przyjaciel. Kurwa. Tylko gdzie on może być. - zrywa się Michał. 
- Na nasypie. - odpowiada brunetka. 
- Na nasypie ? 
- Tak, gdzie pierwszy raz się..
- Tam gdzie pierwszy raz się kochali. Dzięki. - po chwili słychać tupot stóp Kubiaka o kostkę. 


Zbyszek

Rozrywa mnie, rozszarpuje, krzywdzi, bije, zabija. Umieram. Nie potrafię. Trzęsę się z płaczu, uspokaja mnie czyjaś ręka. Podnoszę głowę i spotykam się z brązowymi tęczówkami Kubiaka. 
- Przepraszam. Przepraszam, że zostawiłem Cię z tym gównem. To nie Ty byłeś w tej sytuacji sukinsynem. Tylko my wszyscy, a najbardziej ja. 
- Nie potrafię jej nie kochać, rozumiesz ? Nie potrafię. 
- Jakoś się ułoży Zibi, zobaczysz. Pomogę Ci w tym bagnie. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

KOMENTOWAĆ ! 
Jak mija sobota po wczorajszej wygranej ? 
Mi cudownie ! Humor dopisuje ! :) Zmyk teraz na wesele ;3
A wy ? Jakie plany na pierwszą wakacyjną sobotę ? 
BARTEK KUREK BARTEK ! JARSKI MAGIK <3 
NARESZCIE SIĘ DOCZEKALIŚMY :D
CHŁOPAKI JESTEŚCIE NIESAMOWICI ! WSZYSCY ! 

wtorek, 25 czerwca 2013

Part 4


Wtorek, środa, czwartek, piątek. Wciąż sam, wciąż bez nich. Mam wrażenie, że język niedługo mi ugrzęźnie gdzieś pomiędzy zębami, bo jedyne słowa jakie wypowiadam w ciągu czterech dni to : "Jestem" i "Do mnie" na treningach i ciche "Kurwa" po skończeniu albo nie skończeniu akcji. 
Na piątkowym ostatnim treningu wybłaganym i przeniesionym na 10 Anastasi życzy nam miłego spędzenia weekendu z wybrankami tutaj w Spale, ponieważ LŚ się zbliża i nie może nas puścić do domów. Chłopaki odpowiadają uśmiechami zadowoleni, że będą mogli spotkać się z rodzinami, a ja ? Ja posępną miną, wyrażającą chyba wszystko. Ale po chwili wpadam na pomysł. Krótko po treningu, kiedy na korytarzach spalskiego ośrodka zaczynają pojawiać się pierwsi goście wyjmuję telefon i wykręcam jakże dobrze mi znany numer. 
- Katrine ? Stawiam Ci bilet, pakujesz się i przylatujesz na weekend do Spały, bo sam tu wykurwie, żadnego ale. Pieniądze masz na koncie, sprawdzałem najbliższy lot masz o 12. - rozłączam się i kieruję do pokoju, resztę wieczoru spędzam w altanie. Koło 17 na dworze zaczyna się ściemniać, a ja słyszę za sobą czyjeś kroki, odwracam głowę i moim oczom ukazuje się Jarosz. 
- Jakaś dupcia do Ciebie. - chichocze. 
-Dupcia ? 
- Nie wiem kto to, jakaś włoszka. 
- Katrine. Już idę. - wstaję z ławeczki i po chwili wchodzę do spalskiego holu. 
- Ravenna ! 
- Bartman ukatrupię Cię kiedyś. - zaczynam się śmiać przyciskając ja do torsu. 
- Cicho. Daj walizkę, zostawisz ją u mnie w pokoju. - ciągnę włoszkę za rękę, a po chwili otwieram dębowe drzwi. W pokoju zastaje Michała i Dianę. 
- Cześć Diana.  
- Zibi, co tam u Cie... - milknie, kiedy do pokoju tuż za mną wchodzi Katrina. 
- Nic ciekawego. Michał, Diana to Katrina Ravenna, Katrina to Michał i Diana. - dokonuje ogólnej prezentacji, odstawiam walizki włoszki koło swojej szafki i nim wychodzę słyszę jeszcze głos Kubiaka. 
- Przychodzicie dzisiaj do altany ? O 19 mamy robić jakiegoś grilla. 
- Zobaczymy. - odpowiadam, po czym idę z Katriną w stronę spalskiego lasu. 
Po około 10 minutach siadamy na nasypie piasku w środku lasu, który kiedyś podobno miał być przeznaczony na budowę jakiejś fabryki. 
- Dobra Zbysiek przestań udawać, tylko mów co jest ? 
- Nic Ravenna, nic. 
- Kurde Zbysiek trochę Cię poznałam tak ? I te Twoje udawane uśmiechy gówno mi dają. 
- To był ten Michał, to była ta Diana, to jest ten nasyp, na którym pierwszy raz się z nią kochałem, to ognisko będzie w tej cholernej altanie. Kurwa, wszystko mi przypomina o niej. Minęło 4 lata, a ja wciąż nie potrafię. Nie potrafię się z tym uporać. 
- Bartman nawet nie wiesz jak bardzo chce Ci pomóc, ale za nic w świecie nie potrafię  - przysuwa się do mnie i opiera się o moje ramie. 
- Wiem, wiem. - siedzimy dobrą godzinę, rozmawiamy, trochę się śmiejemy, opowiadam jej o tym że nie potrzebnie tu przyjeżdżałem, mówię że czuje się obco wśród chłopaków mimo iż powinienem czuć się jak u siebie w domu. 
Kiedy zaczynają gryźć komary, otrzepuje spodenki z piasku i idę wraz z włoszką w stronę ośrodka. 
- Chodź, nie zachowuj się jak dzikus. - ciągnie mnie w stronę altanki, z której dochodzą śmiechy, odgłosy rozmów i śpiewy. 
- Nie chce. Katrina ja nie chce. 
- Nie panikuj Bartman ! - rozkazuje i po chwili wchodzimy do drewnianej budowli. Wszystkie oczy kierują się w naszą stronę, ale jedne wpatrują się w swoisty charakterystyczny sposób. Te cholerny niebieskie tęczówki. Karolina. Moje serce przyśpiesza, tracę oddech, wygląda jeszcze piękniej niż jak ostatnio widziałem ją na meczu Jastrzębie-Macerata, uginają się pode mną kolana, przegryzam nieświadomie wargę, kiedy czuję jak się we mnie wpatruję. Czuje jak oblewa mnie gorące ciepło, jak jacyś idioci skaczą mi w brzuchu. 
- A ty co ducha zobaczyłeś ? - naśmiewa się po angielsku Katrina tak by wszyscy zrozumieli. Przełykam ślinę, a wzrok Ravenny kieruję się w miejsce, w które aktualnie wpatruję się dobre 2 minuty. - O kurwa. - słychać jej cichy szept. - To co tu siądziemy ? - pyta retorycznie i nie oczekuje odpowiedzi, ciągnie mnie za rękę na wolne miejsce obok Ignaczaka i Ziomka. Na moje szczęście  altankę znów wypełnia śmiech, spowodowany żartami brunetki. Tak Katrina Ravenna polubili Cię.
- Ee ! Zbysiek chcesz kiełbaskę ? - słyszę jej krzyk z drugiego końca drewnianej budowli. 
- Zbysiek ? - wybucha śmiechem Winiarski. - To go kobieto usidliłaś. 
- A jak ! Przyjechał taki nieogar z Polski to trzeba go było wychować. - śmieję się wraz z obecnymi tutaj. 
- Mówiłem Ci, że kiedyś Cię zamorduje ? - pytam kręcąc głową. 
- Nie powiem, kto dzisiaj do mnie zadzwonił i.. 
- Cicho ! - podbiegam do niej i ręką zasłaniam jej usta. - Ała nie gryź mnie ! Suka. - siadam udając obrażonego, wszystkie oczy kierują się to na mnie to na Katrine. Tak, powiedziałem do kobiety suko, a ona ? Zaczęła się śmiać. 
Po chwili włoszka siada koło mnie i w dłoń wciska mi kiełbaskę, a ja ? Znów przypatruję się jej twarzy. I dopiero teraz zauważam go. Filipa. Serce mi klekocze, łamie się, rozpierdala mnie jednym słowem. Czuję klepnięcie w plecy, które przywołuje mnie do rzeczywistości. 
- Co ? - odwracam się do Igły. 
- Jak Ciebie nie ma to też przyjeżdża na ogniska, ale nigdy na nich nie była taka jak wtedy przy Tobie. - mówi szeptem i odchodzi po sok dla żony. 
Ten sam perlisty śmiech, ten sam uśmiech, te same kocie ruchy, te same głębokie, niebieskie tęczówki, ale w tym momencie jakby wypalone, zupełnie inne niż kiedyś. Przyłapuje mnie. Wpatruje się we mnie, a ja najnormalniej w świecie mam ochotę tak jak kiedyś wtulić się w jej ciepłe ciało, poczuć na ustach smak jej warg. Tak jak kiedyś być obok niej. Drżę, kiedy przegryza wargę, przełykam nerwowa ślinę. 
- Zbyszek opowiadaj co u Ciebie, bo jakoś dawno bywałeś na takich ogniskach ? - z zamyśleń wyrywa mnie głos Dagmary, żony Winiara. 
- Nie za bardzo jest co opowiadać. - wymuszam uśmiech.
- Ja nie ma co opowiadać ? Kurde jesteś najlepszym atakującym na świecie. - śmieje się. 
- Może. 
- Właśnie zostajesz na kolejny sezon w Maceracie jeśli można wiedzieć. Bo wiesz plotki chodzą, że wracasz. - odzywa się Flip, a mnie zaczyna trząść ze złości. Szuja ! A co mu do tego ?
- Słodka tajemnica. - podśmiewam się. 
- Eej ! No Zbyszek powiedź. - odzywa się Ignaczak. 
- Prawdopodobnie zawitam do Jastrzębia. - widzę jak obecnym opadają szczęki. 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nie podoba mi się to na górze. 

Następny w sobotę.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Part 3


- 18 kwietnia 2013 roku siedzimy w salonie, dzwonek do drzwi, Karola idzie otworzyć po chwili do pokoju wpada menadżer. Siadamy na kanapie, Karolina proponuje herbatę parzy tą zieloną z różą tą którą zawsze u nas piłeś. Oboje patrzymy wyczekująco na niego, do dziś pamiętam Jego słowa. " Zbyszek, dostałeś wczoraj propozycje z Casy Modena wiesz, że to niebywała szansa." Pamiętam nasze uśmiechy, bo jeszcze w lutym rozmawialiśmy we troje, że fajnie by było gdybym dostał propozycję kontraktu we Włoszech. Umawiamy się na jakąś wstępną rozmowę, po jakiś 20 minutach menadżer wychodzimy, a my zostajemy sami. Dwa dni później finał w Kędzierzynie, wygrywamy. Parę dni spędzamy w Rzeszowie, potem Karolina wyjeżdża do Warszawy na uczelnie. 1 maja przyjeżdżają przedstawicie Modeny, nic nie podpisuję dostaję propozycje i czas do 20 maja. 
Kolejne dwa tygodnie rozmawiamy, ale raczej nie na poważnie, w końcu nie wytrzymuję jadę do niej do Wawy, bo wiem że taki klub nie czeka. 
Parzy moją ulubioną kawę, podaje sernik upieczony przez swoją mamę, siadamy w dużym pokoju. Wyobraź sobie, że pamiętam nawet jaka piosenka leciała w radiu, kiedy zaczęliśmy o tym rozmawiać. Proponowałem żeby wyjechała ze mną, nawet parę dni wcześniej patrzyłem na strony uczelni w Modenie, ale ona mówiła, że chce skończyć studia w Warszawie. Prosiła abym pojechał bez niej, mówiła że taka szansa nigdy się może już nie pojawić, obiecywaliśmy sobie codzienne rozmowy. Obiecała mi, że zaraz po skończeniu studiów znajdzie jakąś klinikę we Włoszech gdzie się zatrudni. 
Tamtego dnia wszystko było ustalone, rozmawialiśmy całą noc. Potem zaczął się sezon reprezentacyjny Spała, LŚ, oj wiesz. Ale byliśmy ze sobą, nasz plan był coraz dokładniejszy, obiecywałem, że znajdę mieszkanie dla nas niedaleko szpitala i dość blisko hali. 
Dwa dni po finale Mistrzostw Europy wyleciałem do Modeny. Każdy dzień był męczarnią, a nasza rozmowa niebywałą ulgą. Po Sylwestrze zaczęło się coś psuć. Nie rozmawialiśmy tak często, ale myślałem że to przejściowe, kryzys, który w naszej sytuacji był nieunikniony. 
Luty, całe 28 dni się do siebie nie odzywaliśmy, ja miałem mecze, treningi, wyjazdy, drobne kontuzje, ona sesje, studia. Wtedy między nami też zaczęło się coś psuć, pamiętasz ? 
Myślałem, że jakoś się ułoży. Codziennie wmawiałem sobie, że muszę wytrzymać do maja do Spały, do Polski, do Ciebie, do Niej. 
19 marca wróciłem z treningu, siadłem przed telewizor, usłyszałem słowa piosenki, pamiętasz tą którą ochrzciliśmy jako naszą, moją i Karoliny. 
Mama. Odbieram i słyszę jej głos, ale zupełnie inaczej brzmiący niż zawsze. 
"-Co jest mamo ?
- Odesłała pierścionek zaręczynowy." 
Następnych paru tygodni nie pamiętam, wiem tylko tyle że przesiedziałem na ławce i przegraliśmy wejście do finału z Maceratą, która potem zdobyła mistrzostwo. Na początku maja pojechałem do Spały, już wtedy byłem skurwysynem, do którego się nie odzywaliście, bo skrzywdziłem Karolinę. LŚ, wygrane Mistrzostwa Świata, w połowie października wróciłem do Modeny na drugi sezon i postanowiłem sobie, że będę najlepszy, że nie złamie mnie brak przyjaciół i brak jej w moim życiu. 
Starałem się o tym nie myśleć, jakoś mi się udawało, już wtedy zaczął się bum na Bartmana, dostawałem lawiny kontraktów, podpisałem wtedy umowę z Cuneo. Kolejna przeprowadzka, kolejny sezon. Rok 2015. A potem 2016, pamiętasz jak zemdlałem wtedy w Spale przed wyjazdem na finał LŚ, wmówiliśmy że to chwilowe zaburzenie organizmu spowodowane wyczerpaniem, dostałem dzień wolnego, tak naprawdę dowiedziałem się o Filipie, nie spałem przez 2 tygodnie, jechałem na red-bullach i na proszkach, załamałem się. Pamiętasz jak nie spędzałem w ogóle czasu w pokoju ? Siedziałem wtedy u naszego psychologa, miałem depresję. Proszki i siatkówka przytrzymały mnie do końca LŚ. Potem wy trenowaliście 3 tygodnie bez przerwy ja dostałem 2 tygodnie wolnego, burzyliście się, to wtedy zupełnie was straciłem myślisz, że nie słyszałem jak szeptaliście po kątach, że "gwiazdka" żyje na innych zasadach i na Karaiby sobie poleciałem ? Tak naprawdę byłem wtedy w Warszawie w klinice zamkniętej na leczeniu. Pomogło, pojechaliśmy na Igrzyska, wróciliśmy ze złotem, a ja dostałem MVP Igrzysk i zrozumiałem, że nie mogę się załamywać, że widocznie nie była mi przeznaczona. Podpisałem kontrakt z Maceratą, poznałem Katrine i to przy niej zauważyłem, że nadal kocham Karolinę, rozmawialiśmy to znaczy nadal rozmawiamy godzinami, to ona tak zupełnie wyciągnęła mnie z dołka, chociaż czasem do niego wracam. Kolejne miesiące jakoś leciały aż do 15 marca, mecz Macerata Jastrzębie była na tym meczu z tym swoim Filipem, a we mnie coś pękło. Nie mogłem się pozbierać dostałem powołanie i miałem nie przyjeżdżać, miałem odmówić, bo po co miałem to robić skoro i tak mnie tu nie chcecie, po co skoro jedynie psuję atmosferę w drużynie. Byłem już spakowany miałem jechać do Stanów do kliniki, którą wyszukał mój ojciec, ale przyleciał Anastasi. Pamiętasz nie było go 2 dni ? Mieliście treningi z Gardinim, Andrea był wtedy u mnie. Uległem mu i po trzech dniach przyleciałem tu, chociaż nie wie po co. - spoglądam na Michała, nie odzywa się. 
- Nie wiedziałem, naprawdę nie wiedziałem, przepraszam. To wszystko działo się tak szybko, powiedziała że nie wytrzymuje tego, że z Tobą zerwała, potem wyleciałem do Rosji na sezon i kompletnie nie wiedziałem co się u was dzieje, potem był jeszcze krótki epizod we Włoszech aż w końcu wróciłem do Jastrzębia, ona była już z Filipem. Wydawała się to znaczy wciąż wydaję się szczęśliwa. Diana coś czasem przebąkiwała, że niby Karolina dalej Cie kocha, ale ja myślałem że jesteś zwykłym skurwysynem i nawet nie dawałem Ci szans. Niedawno te zaręczyny i dopiero po nich zdałem sobie sprawę, że to raczej nie Filip. Pamiętam jak ona zachowywała się po tym jak się oświadczyłeś była inna niż jest teraz, zupełnie inna. Zibi, Diana ma rację ona nadal Cię kocha.
- Daj spokój. Chodźmy spać. - układam głowę na puchowej poduszce i zanim zasypiam słyszę pytanie Michała. 
- Kochasz ją ? Kochasz ją nadal ? 
- Jak nikogo na tym świecie. 

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nie będę ich gonić, krzyczeć i wściekać się, bo nie po to są prawdziwi kibice i nie po to kocham siatkówkę. Napiszę tylko może oklepane teksty, ale w tym momencie tylko one nasuwa mi się na myśl i idealnie opisuję naszą sytuacje. Tak naszą, bo i Ja no i myślę że Wy ( moi czytelnicy ) również jesteśmy częścią tego sportu. 

"Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą." 

"Porażka to wygranej przedsmak."

Pozdrawiam 
Nie sezonowiec, a wierny kibic
Idala :) 

P.S 
KOMENTOWAĆ !

Nowy w środę

piątek, 21 czerwca 2013

Part 2


Wkładam dłonie w kieszenie dresowych spodni, w słuchawkach brzmi jedna z tych piosenek, które słuchaliśmy na jednym z biwaków, kiedy pierwszy raz w życiu wypowiedziałem te magiczne słowa "Kocham Cię" skierowane tylko i wyłącznie do Niej. Siadam w drewnianej altanie za ośrodkiem. I przed oczami przelatują mi obrazy ognisk spędzanych tutaj. Na niektórych jest Ona, jak piekliśmy razem kiełbaski, jak uczyłem Ją poprawnie nakładać mięso na kij, jak śmiałem się z Niej, że kolejna kiełbaska ląduję w ognisku, Jej uśmiech, Jej dotyk. I wciąż nie mogę uwierzyć, że mimo tak długiego czasu nadal Ją kocham, że nadal o Niej nie zapomniałem. I nadal nie mogę wyrzucić Jej ze swojego umysłu. 
Kolejna łza, kolejna słona kropla sunie po moim lekko zarośniętym policzku. 
- Zibi co jest ? - słyszę zza słuchawek głos Ziomka, próbuje niezauważony wytrzeć mokre policzki, zdejmuje słuchawki i z wymuszonym uśmiechem obracam głowę w stronę Łukasza. 
- Nic Ziomek, nic. - grzebie stopą w zwęglonym miejscu na ognisko. 
- Słuchaj znamy się już 10 lat, to prawda nigdy się nie przyjaźniliśmy za bardzo, ale trochę Cię znam. Zresztą nie tylko ja, wszyscy tutaj i wszyscy równie mocno się o Ciebie martwimy. 
- Jest okej. Zawsze są jakieś problemy, po prostu. - wstaje z miejsca i zmierzam w stronę ośrodka. 
- Kochasz ją dalej prawda ? - przystaje, odwracam się i wpatruję się w twarz Łukasza. - Wszyscy o tym wiedzą. Żałujesz ? Żałujesz tego, że wyjechałeś ? 
- Jak niczego w swoim życiu. - spuszczam głowę i chociaż stoją tak daleko to słyszę jak wzdycha. 
- Musisz ją niesamowicie kochać, bo nie znam nikogo kto żałowałby tego że przez jeden wyjazd stał się najlepszy na świecie. - spoglądam w jego oczy. - Wiem, że chłopaki zachowują się jak się zachowują, ale tak naprawdę strasznie tęsknią za Twoimi czasem zgryźliwymi odzywkami, Twoim śmiechem i w ogóle za Tobą Zbyszek. Oni po prostu nie mogę zrozumieć czego ją porzuciłeś i pozwoliłeś w ten sposób cierpieć jej i sobie. 
- Nigdy w życiu jej nie porzuciłem to ona wybrała taką drogę, a ja jak głupi przytaknąłem. - odwracam się na pięcie i po chwili wchodzę do wypełnionej stołówki. Nakładam na talerzyk kurczaka, ziemniaki, surówkę, a w dłoń biorę sok i zastygam. Bo gdzie ja mam siąść ? Wszyscy ukradkiem spoglądają w moją stronę, a ja jak głupi stoję na środku stołówki. Wzdycham, spuszczam głowę i siadam przy jedynym wolnym stoliku. Po chwili do stołówki wchodzi Ziomek w towarzystwie Diany i Kubiego. Wpatrują się we mnie, a ja jeszcze bardziej kurczę się we własnym "ja". 

Koło 24, kiedy na korytarzach ucicha i wszyscy z pewnością już śpią wychodzę ze świetlicy i swoje kroki kieruję do pokoju. Nie chciałem tam być przez cały wieczór, gdzie prawie cała reprezentacja grała w karty. Nie chciałem, a może czułem że to ja będę tam nie chciany. 

Otwieram najciszej jak umiem drzwi i słyszę ciche chrapanie Miśka, biorę spodenki do spania i idę pod prysznic. Po niecałych 20 minutach wychodzę z łazienki i wchodzę pod kołdrę.
- Zbyszek ? 
- Tak, śpij. - odwracam głowę od Jego brązowych oczu tak usilnie wpatrujących się w każdy mój ruch. 
- Czego nie grałeś z nami w karty ?  - nie spodziewałem się takiego pytania, co tu kłamać. 
- Bo nie sądzę, żebyście chcieli abym tu był. - wciskam twarz w poduszkę i staram się opanować swój drżący głos. Nie odpowiada, a ja zbyt dobrze go znam. Wiem, że w tym momencie bije się z myślami, wiem że w tym momencie myśli o tym, że moje słowa są prawdziwe. 
- To nieprawda. - odzywa się, kiedy zaczynam odpływać w krainę Morfeusza. Tym razem to ja nic nie mówię. 
- Zbyszek ? - siadam na łóżku, opieram się o ścianę, nogi podciągam pod brodę i patrzę na niego wyczekująco. - Co się z Tobą dzieje ? Co się z Tobą stało ? - nie odzywam się. - Przepraszam nie powinienem, nie mam już prawa wiedzieć. 
- Daj spokój Michał. Dobrze wiesz co się stało, wszyscy wiedzą. 
- Naprawdę nie było nikogo po niej ? 
- W jakim znaczeniu ? 
- Wiesz o co chodzi.
- Nie było nikogo. Żadna nie jest tak cudowna jak ona. - oboje milkniemy. Wpatrujemy się w przestrzeń, ale nie w siebie. Chyba zbyt mocno boimy się swojego wzroku.
- Jak było na ślubie ? - uśmiecham się. 
- Bosko. - zaczyna się śmiać. - Kosok złapał krawat i taki taniec odstawił z kuzynką Diany, że wszyscy tak śmialiśmy. 
- Widziałem na nagraniu. - spuszczam głowę i przypominam sobie cały film, na którym mnie nie ma. Chociaż tak marzyłem aby być, ale nie dostałem zaproszenia. Rozumiem to, po prostu. Wstaję z łóżka i podchodzę do komody po butelkę z wodą. Przystaje i wpatruję się w Michała. 
- Co u ..
- Zaręczyła się. - zaczyna kręcić mi się w głowie, otwieram usta i oddycham ciężko. Nie mogę złapać powietrza. 
- Zibi wszystko okej ? - podbiega do mnie i prowadzi mnie do łóżka. Kręcę przecząco głową, a po policzkach suną łzy. - Powiedz mi o tym, powiedz co się dokładnie wydarzyło. Ona nie chce o tym mówić. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

KOMENTOWAĆ !

Następny w poniedziałek. 

środa, 19 czerwca 2013

Part 1



Atak po przekątnej, słona, gruba kropla potu spływająca po czole, tłumione krzyki widowni,  uśmiechy kolegów, delikatne poklepywanie po plecach Savaniego i ciche : "dobra robota Zibi" Kurka. 
Biały puchowy ręcznik idealnie wpasowuję się w moją twarz, słodki smak red-bulla tak kojąco wpływający na mój przełyk. 
Najwyższy stopień podium, złoty medal, puchar Mistrza Włoch i przerażająca data w kalendarzu. 18.04.2017r. Dokładnie 4 lata temu z włoskiej Modeny przyszedł kontrakt. Kontrakt, który całkowicie zmienił moje życie. Kontrakt, który pozwolił mi rozwinąć się zawodowo, który dał mi możliwość bycia najlepszym atakującym na świecie.
 Ale zabrał mi coś znacznie cenniejszego. Zabrał mi Ją. 



1 miesiąc później 
Drewniane drzwi spalskiego ośrodka ulegają pod naporem miedzianego kluczyka. Wciągam zapach. Zapach, który tak uwielbiam, a którego się bez wątpienia nie spodziewałem  Zapach świerkowego lasu, mięty, mydła i perfum. Perfum Miśka, aż nie mogę w to uwierzyć. Przekraczam próg i moim oczom ukazuję się Kubiakowy charakterystyczny tobołek. Torba z zieloną wstążką, którą sam przywiązywałem. Wstążką, która miała oznaczać wieczność naszej przyjaźni. A jednak wstążka nie pomogła. Spuszczam głowę, odstawiam walizki koło łóżka i przebieram się na trening trwający już dobre 30 minut,. 
Popycham tak dobrze mi znane metalowe drzwi, wchodzę do środka i nagle tak uwielbiany kiedyś przeze mnie gwar cichnie. Jestem obcy. Jestem inny. Jestem zbędny. Jestem niechciany. Łapie w dłonie niebiesko-żółtą mikasę, wbijam w nią króciutkie paznokcie, po czym ściskając szczękę nadając sobie w te sposób odwagi wchodzę w głąb hali. 
- Zibi witaj. - uśmiecha się przyjaźnie Włoch. - Rozgrzej się i zaraz przydzielimy Cie do jakiejś szóstki. 
20 minut rozgrzewki spędzam również na rozmyśleniach, na uczuciach, na żalu. Ale żalu tylko i wyłącznie do siebie, chociaż w zasadzie mieć go nie powinienem. 
- Jesteś z Kurkiem, Winiarem, Zatorem, Fabianem, Kosokiem i Wiśnią przeciwko Igle, Kubiakowi, Nowakowskiemu, Możdżonkowi, Rucemu, Łukaszowi, Konarskiemu i Włodarczykowi. - Kiwam na słowa Gardiniego i ustawiam się na właściwej pozycji. 
Po niecałych 2 godzinach trening dobiega końca, a z wejścia do sali słychać charakterystyczny głos, śmiech. Diana. Łapie w dłonie wodę i mijam Kubiego witającego się czule z żoną. 
- Cześć Diana. 
- Hej Zibi. Gratulacje dobrego sezonu. - Uśmiecha się, ale ja zbyt dobrze ją znam. Wymusza uśmiech  Mijam parę i kieruje się w stronę pokoju. Ciepła woda obmywa moje ciało, kiedy słyszę trzaśnięcie drzwiami i głosy Michała i Szymczakowej. 
- Jesteś z Zibim w pokoju ? 
- Taa. Przydzielili mnie z tym idiotą. - boli, tak cholernie, niewymuszenie boli. Piecze. Pieką łzy pod powiekami. 
- Daj spokój. Jesteście w jednej drużynie, a na dodatek w jednym pokoju. 
- Ale.. 
- Nie ma ale, Karolina jest dorosła i jest to tylko i wyłącznie sprawa jej i Zbyszka. A po za tym, jest szczęśliwa z Filipem. - boli, krzywdzi, rozrywa, załamuje. Gorzkie łzy pomieszane z ciepłą wodą. Umieram. Umieram wewnętrznie.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Trening, rajd rowerowy i teraz znowu trening. Nogi mi już odpadają ! :P 
Pozdrawiam :) 

P.S 
Jak wam mija dzień ? 
KOMENTOWAĆ !

niedziela, 16 czerwca 2013

Prolog


"Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu. "
                                                                                     Vincent van Gogh


Jedna decyzja. Jedna jedyna decyzja. Biała kartka, czarny długopis i zamaszysty ruch. Błąd. 
Błąd ? Czy poprawna decyzja ? Ból i szczęście w jednym. Spełnienie i zawód. Ja i Ty. Już nie razem od  3 lat, 3 miesięcy, 1 tygodnia, 2 dni i 15 minut od chwili, kiedy w moim pokoju rozbrzmiała nasza piosenka, czyli inaczej mój dzwonek. 
- Odesłała pierścionek. - zwykle kojący matczyny głos w telefonie. Właśnie zwykle, bo nie tamtego dnia. 
I cały świat legł. Najlepszy atakujący na świecie - dziś, kiedy jej już nie ma. 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------

START ! :) 
Zaczynam kolejne opowiadania, pierwszy rozdział ? W środę. :)
Czekajcie. :) A teraz komentujcie :P 

Od razu mówię to opowiadanie będzie inne. Inne niż wszystkie pozostałe. 

sobota, 8 czerwca 2013