Wtorek, środa, czwartek, piątek. Wciąż sam, wciąż bez nich. Mam wrażenie, że język niedługo mi ugrzęźnie gdzieś pomiędzy zębami, bo jedyne słowa jakie wypowiadam w ciągu czterech dni to : "Jestem" i "Do mnie" na treningach i ciche "Kurwa" po skończeniu albo nie skończeniu akcji.
Na piątkowym ostatnim treningu wybłaganym i przeniesionym na 10 Anastasi życzy nam miłego spędzenia weekendu z wybrankami tutaj w Spale, ponieważ LŚ się zbliża i nie może nas puścić do domów. Chłopaki odpowiadają uśmiechami zadowoleni, że będą mogli spotkać się z rodzinami, a ja ? Ja posępną miną, wyrażającą chyba wszystko. Ale po chwili wpadam na pomysł. Krótko po treningu, kiedy na korytarzach spalskiego ośrodka zaczynają pojawiać się pierwsi goście wyjmuję telefon i wykręcam jakże dobrze mi znany numer.
- Katrine ? Stawiam Ci bilet, pakujesz się i przylatujesz na weekend do Spały, bo sam tu wykurwie, żadnego ale. Pieniądze masz na koncie, sprawdzałem najbliższy lot masz o 12. - rozłączam się i kieruję do pokoju, resztę wieczoru spędzam w altanie. Koło 17 na dworze zaczyna się ściemniać, a ja słyszę za sobą czyjeś kroki, odwracam głowę i moim oczom ukazuje się Jarosz.
- Jakaś dupcia do Ciebie. - chichocze.
-Dupcia ?
- Nie wiem kto to, jakaś włoszka.
- Katrine. Już idę. - wstaję z ławeczki i po chwili wchodzę do spalskiego holu.
- Ravenna !
- Bartman ukatrupię Cię kiedyś. - zaczynam się śmiać przyciskając ja do torsu.
- Cicho. Daj walizkę, zostawisz ją u mnie w pokoju. - ciągnę włoszkę za rękę, a po chwili otwieram dębowe drzwi. W pokoju zastaje Michała i Dianę.
- Cześć Diana.
- Zibi, co tam u Cie... - milknie, kiedy do pokoju tuż za mną wchodzi Katrina.
- Nic ciekawego. Michał, Diana to Katrina Ravenna, Katrina to Michał i Diana. - dokonuje ogólnej prezentacji, odstawiam walizki włoszki koło swojej szafki i nim wychodzę słyszę jeszcze głos Kubiaka.
- Przychodzicie dzisiaj do altany ? O 19 mamy robić jakiegoś grilla.
- Zobaczymy. - odpowiadam, po czym idę z Katriną w stronę spalskiego lasu.
Po około 10 minutach siadamy na nasypie piasku w środku lasu, który kiedyś podobno miał być przeznaczony na budowę jakiejś fabryki.
- Dobra Zbysiek przestań udawać, tylko mów co jest ?
- Nic Ravenna, nic.
- Kurde Zbysiek trochę Cię poznałam tak ? I te Twoje udawane uśmiechy gówno mi dają.
- To był ten Michał, to była ta Diana, to jest ten nasyp, na którym pierwszy raz się z nią kochałem, to ognisko będzie w tej cholernej altanie. Kurwa, wszystko mi przypomina o niej. Minęło 4 lata, a ja wciąż nie potrafię. Nie potrafię się z tym uporać.
- Bartman nawet nie wiesz jak bardzo chce Ci pomóc, ale za nic w świecie nie potrafię - przysuwa się do mnie i opiera się o moje ramie.
- Wiem, wiem. - siedzimy dobrą godzinę, rozmawiamy, trochę się śmiejemy, opowiadam jej o tym że nie potrzebnie tu przyjeżdżałem, mówię że czuje się obco wśród chłopaków mimo iż powinienem czuć się jak u siebie w domu.
Kiedy zaczynają gryźć komary, otrzepuje spodenki z piasku i idę wraz z włoszką w stronę ośrodka.
- Chodź, nie zachowuj się jak dzikus. - ciągnie mnie w stronę altanki, z której dochodzą śmiechy, odgłosy rozmów i śpiewy.
- Nie chce. Katrina ja nie chce.
- Nie panikuj Bartman ! - rozkazuje i po chwili wchodzimy do drewnianej budowli. Wszystkie oczy kierują się w naszą stronę, ale jedne wpatrują się w swoisty charakterystyczny sposób. Te cholerny niebieskie tęczówki. Karolina. Moje serce przyśpiesza, tracę oddech, wygląda jeszcze piękniej niż jak ostatnio widziałem ją na meczu Jastrzębie-Macerata, uginają się pode mną kolana, przegryzam nieświadomie wargę, kiedy czuję jak się we mnie wpatruję. Czuje jak oblewa mnie gorące ciepło, jak jacyś idioci skaczą mi w brzuchu.
- A ty co ducha zobaczyłeś ? - naśmiewa się po angielsku Katrina tak by wszyscy zrozumieli. Przełykam ślinę, a wzrok Ravenny kieruję się w miejsce, w które aktualnie wpatruję się dobre 2 minuty. - O kurwa. - słychać jej cichy szept. - To co tu siądziemy ? - pyta retorycznie i nie oczekuje odpowiedzi, ciągnie mnie za rękę na wolne miejsce obok Ignaczaka i Ziomka. Na moje szczęście altankę znów wypełnia śmiech, spowodowany żartami brunetki. Tak Katrina Ravenna polubili Cię.
- Ee ! Zbysiek chcesz kiełbaskę ? - słyszę jej krzyk z drugiego końca drewnianej budowli.
- Zbysiek ? - wybucha śmiechem Winiarski. - To go kobieto usidliłaś.
- A jak ! Przyjechał taki nieogar z Polski to trzeba go było wychować. - śmieję się wraz z obecnymi tutaj.
- Mówiłem Ci, że kiedyś Cię zamorduje ? - pytam kręcąc głową.
- Nie powiem, kto dzisiaj do mnie zadzwonił i..
- Cicho ! - podbiegam do niej i ręką zasłaniam jej usta. - Ała nie gryź mnie ! Suka. - siadam udając obrażonego, wszystkie oczy kierują się to na mnie to na Katrine. Tak, powiedziałem do kobiety suko, a ona ? Zaczęła się śmiać.
Po chwili włoszka siada koło mnie i w dłoń wciska mi kiełbaskę, a ja ? Znów przypatruję się jej twarzy. I dopiero teraz zauważam go. Filipa. Serce mi klekocze, łamie się, rozpierdala mnie jednym słowem. Czuję klepnięcie w plecy, które przywołuje mnie do rzeczywistości.
- Co ? - odwracam się do Igły.
- Jak Ciebie nie ma to też przyjeżdża na ogniska, ale nigdy na nich nie była taka jak wtedy przy Tobie. - mówi szeptem i odchodzi po sok dla żony.
Ten sam perlisty śmiech, ten sam uśmiech, te same kocie ruchy, te same głębokie, niebieskie tęczówki, ale w tym momencie jakby wypalone, zupełnie inne niż kiedyś. Przyłapuje mnie. Wpatruje się we mnie, a ja najnormalniej w świecie mam ochotę tak jak kiedyś wtulić się w jej ciepłe ciało, poczuć na ustach smak jej warg. Tak jak kiedyś być obok niej. Drżę, kiedy przegryza wargę, przełykam nerwowa ślinę.
- Zbyszek opowiadaj co u Ciebie, bo jakoś dawno bywałeś na takich ogniskach ? - z zamyśleń wyrywa mnie głos Dagmary, żony Winiara.
- Nie za bardzo jest co opowiadać. - wymuszam uśmiech.
- Ja nie ma co opowiadać ? Kurde jesteś najlepszym atakującym na świecie. - śmieje się.
- Może.
- Właśnie zostajesz na kolejny sezon w Maceracie jeśli można wiedzieć. Bo wiesz plotki chodzą, że wracasz. - odzywa się Flip, a mnie zaczyna trząść ze złości. Szuja ! A co mu do tego ?
- Słodka tajemnica. - podśmiewam się.
- Eej ! No Zbyszek powiedź. - odzywa się Ignaczak.
- Prawdopodobnie zawitam do Jastrzębia. - widzę jak obecnym opadają szczęki.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie podoba mi się to na górze.
Następny w sobotę.
Nie podoba mi się to na górze.
Następny w sobotę.
Jak może Ci się nie podobać? Jest spoko nie ma co narzekać :)
OdpowiedzUsuńTobie się wszystko nie podoba <3 Ale nam za to bardzo się podoba! :p To chyba więcej osób czyta niż 2, także nie narzekaj! :D Będą razem, no nie? Muszą!
OdpowiedzUsuńKlaudia :p
Tak Zbyszku!! Wróć do Jastrzębia i pokaż tej swojej ukochanej, że wiele straciła i samam sobie winna! Ot co!
OdpowiedzUsuńA mi się podoba to na górze :D Eh, ten cały Filip już mnie irytuje, niech Zbysio wraca do Jastrzębia, ale z Katriną, żeby utrzeć innym trochę nosa :P
OdpowiedzUsuńmi sie podoba!
OdpowiedzUsuńsama sie zdzwiłam tym ostatnim wersem na końcu! :D nie spodziewałam sie tego :D
a ten Filip, juz go nie lubie :/
siatkarskielovestory.blogspot.com
pozdrawiam!
Genialne.. Taka inna strona Zbyszka bardzo mi się podoba. Już nie mogę doczekać się soboty i nowego rozdziału.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess ;*