sobota, 29 czerwca 2013

Part 5


- Do Jastrzębia ? Słoneczna Italia, najlepszy klub świata na Jastrzębie ? Chyba upadłeś na głowę Zbyszek. - kręci głową niedowierzając. - Dużo stracisz. - uśmiecha się. 
- Straciłem to ja coś 4 lata temu, podpisując kontrakt z Modeną. - przenoszę wzrok na Karolinę i zatapiam się w jej tęczówkach. 
- Chodź już. Bo i tak wywołałeś lekką burzę tym co powiedziałeś. - szepcze mi na ucho Katrina. 
- My już idziemy. Dobranoc. 
- Już ? Dopiero przyszliście ? - odzywa się Karola. Boże jej głos ! 
- Robi się ostro. - słychać czyjś szept. 
- A może faktycznie zostaniemy. - przekrzywiam głowę i pociągam włoszkę, aby usiadła. 
- A co takiego straciłeś Zbyszku ? - znów jej głos. Widzę tylko kątem oka jak głowy zebranych przenoszą się to na moja twarz to na twarz blondynki. 
- Dobrze wiesz co. - ucinam, ale zbyt dobrze ją znam. Kiedy zaczyna z kimś to zawsze kończy. 
- Chyba jednak nie. 
- Straciłem przyjaciół, rodzinę, Ciebie. - wpatruję się w jej lekko zagubioną twarz. 
- Mnie ? Wolałeś jechać do Modeny niż zostać. - wybucham histerycznym śmiechem. 
- " Zbyszek to wielka szansa, skończę studia i przylecę do Ciebie, zatrudnię się w jakimś szpitalu" pamiętasz ? Obiecywałaś mi to. - spuszcza głowę. 
- Mogłeś się mnie nie słuchać. 
- A ty nie musiałaś tak po prostu tego kończyć. 
- A co miałam zrobić ? Tak po prostu męczyć się rok, potem następny. Kiedy ty kilka tysięcy kilometrów ode mnie robiłeś wielką karierę ? 
 - A pomyślałaś jak mi było ciężko ? Zostawiłem tu wszystko, pojechałem w nieznane, sam, bez nikogo. Ty miałaś tu wszystkich za sobą, zresztą nadal masz. Był tu Michał, Diana, a ja nie miałem nikogo. Czy kiedykolwiek pomyślałaś jak się poczułem, kiedy zadzwoniła moja mama i powiedziała, że tak po prostu odesłałaś pierścionek ? Bez niczego. - spuszcza głowę. - Myślisz, że ja nie cierpiałem ? Zapytaj Pawła. - patrzę na naszego reprezentacyjnego psychologa. - Kto w ostatnich latach był Twoim najczęstszym bywalce ? Komu kupowałeś leki na depresję ? 
- Tobie. - odpowiada cicho psycholog, a oczy siatkarzy wpatrzone są już tylko we mnie. Oni nie wiedzieli. 
- Myślisz, że jak się czułem, kiedy się pakowałem trzy tygodnie przed Igrzyskami ? Nie wiesz po co, nie ? Wy też nie. - patrzę na siatkarzy. - A i tak po kątach szeptaliście, że "Gwiazdka na Karaiby na urlop leci, a wy harować musicie" ? Paweł, powiedz gdzie byłem, jakie cudowne Karaiby miałem. - czuję jak w oczach zaczynają gromadzić mi się łzy. 
- Byłeś w ośrodku zamkniętym w Warszawie na leczeniu. - mówi psycholog. 
- W psychiatryku byłem ! Depresje leczyłem, żeby na Igrzyskach być sprawnym. A wiesz dlaczego ją miałem ? Bo się dowiedziałem, że kobieta mojego życia ma chłopaka. - zaczyna drżeć mi głos. - Naprawdę tak źle Ci było ? - wstaje z miejsca i wychodzę z altany, po chwili obok mnie przebiega postać blondynki. 
Kieruję swoje kroki tylko w jedno miejsce. Nasyp. Nasyp wspomnień, skojarzeń, nasyp cudownych chwil. Kładę się na żółciutkim piasku, i kuląc się próbuje powstrzymać łzy. 

W tym samym czasie, altana 

- Kurwa - odzywa się Winiarski. 
- Kto o tym wiedział ? - pyta Ignaczak. 
- Ja. - odpowiada cicho włoszka.
- Powiedział mi wszystko pierwszej nocy. - słychać głos Kubiaka. 
- A my takiego chuja z niego zrobiliśmy. - kręci głową Możdżonek. 
- Pójdę do niej.- odzywa się Diana. 
- Do niej ? - pyta Kubiak.  
- To moja przyjaciółka, przepraszam. - wybiega Szymczakowa. 
- A Zbyszek to mój przyjaciel. Kurwa. Tylko gdzie on może być. - zrywa się Michał. 
- Na nasypie. - odpowiada brunetka. 
- Na nasypie ? 
- Tak, gdzie pierwszy raz się..
- Tam gdzie pierwszy raz się kochali. Dzięki. - po chwili słychać tupot stóp Kubiaka o kostkę. 


Zbyszek

Rozrywa mnie, rozszarpuje, krzywdzi, bije, zabija. Umieram. Nie potrafię. Trzęsę się z płaczu, uspokaja mnie czyjaś ręka. Podnoszę głowę i spotykam się z brązowymi tęczówkami Kubiaka. 
- Przepraszam. Przepraszam, że zostawiłem Cię z tym gównem. To nie Ty byłeś w tej sytuacji sukinsynem. Tylko my wszyscy, a najbardziej ja. 
- Nie potrafię jej nie kochać, rozumiesz ? Nie potrafię. 
- Jakoś się ułoży Zibi, zobaczysz. Pomogę Ci w tym bagnie. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

KOMENTOWAĆ ! 
Jak mija sobota po wczorajszej wygranej ? 
Mi cudownie ! Humor dopisuje ! :) Zmyk teraz na wesele ;3
A wy ? Jakie plany na pierwszą wakacyjną sobotę ? 
BARTEK KUREK BARTEK ! JARSKI MAGIK <3 
NARESZCIE SIĘ DOCZEKALIŚMY :D
CHŁOPAKI JESTEŚCIE NIESAMOWICI ! WSZYSCY ! 

wtorek, 25 czerwca 2013

Part 4


Wtorek, środa, czwartek, piątek. Wciąż sam, wciąż bez nich. Mam wrażenie, że język niedługo mi ugrzęźnie gdzieś pomiędzy zębami, bo jedyne słowa jakie wypowiadam w ciągu czterech dni to : "Jestem" i "Do mnie" na treningach i ciche "Kurwa" po skończeniu albo nie skończeniu akcji. 
Na piątkowym ostatnim treningu wybłaganym i przeniesionym na 10 Anastasi życzy nam miłego spędzenia weekendu z wybrankami tutaj w Spale, ponieważ LŚ się zbliża i nie może nas puścić do domów. Chłopaki odpowiadają uśmiechami zadowoleni, że będą mogli spotkać się z rodzinami, a ja ? Ja posępną miną, wyrażającą chyba wszystko. Ale po chwili wpadam na pomysł. Krótko po treningu, kiedy na korytarzach spalskiego ośrodka zaczynają pojawiać się pierwsi goście wyjmuję telefon i wykręcam jakże dobrze mi znany numer. 
- Katrine ? Stawiam Ci bilet, pakujesz się i przylatujesz na weekend do Spały, bo sam tu wykurwie, żadnego ale. Pieniądze masz na koncie, sprawdzałem najbliższy lot masz o 12. - rozłączam się i kieruję do pokoju, resztę wieczoru spędzam w altanie. Koło 17 na dworze zaczyna się ściemniać, a ja słyszę za sobą czyjeś kroki, odwracam głowę i moim oczom ukazuje się Jarosz. 
- Jakaś dupcia do Ciebie. - chichocze. 
-Dupcia ? 
- Nie wiem kto to, jakaś włoszka. 
- Katrine. Już idę. - wstaję z ławeczki i po chwili wchodzę do spalskiego holu. 
- Ravenna ! 
- Bartman ukatrupię Cię kiedyś. - zaczynam się śmiać przyciskając ja do torsu. 
- Cicho. Daj walizkę, zostawisz ją u mnie w pokoju. - ciągnę włoszkę za rękę, a po chwili otwieram dębowe drzwi. W pokoju zastaje Michała i Dianę. 
- Cześć Diana.  
- Zibi, co tam u Cie... - milknie, kiedy do pokoju tuż za mną wchodzi Katrina. 
- Nic ciekawego. Michał, Diana to Katrina Ravenna, Katrina to Michał i Diana. - dokonuje ogólnej prezentacji, odstawiam walizki włoszki koło swojej szafki i nim wychodzę słyszę jeszcze głos Kubiaka. 
- Przychodzicie dzisiaj do altany ? O 19 mamy robić jakiegoś grilla. 
- Zobaczymy. - odpowiadam, po czym idę z Katriną w stronę spalskiego lasu. 
Po około 10 minutach siadamy na nasypie piasku w środku lasu, który kiedyś podobno miał być przeznaczony na budowę jakiejś fabryki. 
- Dobra Zbysiek przestań udawać, tylko mów co jest ? 
- Nic Ravenna, nic. 
- Kurde Zbysiek trochę Cię poznałam tak ? I te Twoje udawane uśmiechy gówno mi dają. 
- To był ten Michał, to była ta Diana, to jest ten nasyp, na którym pierwszy raz się z nią kochałem, to ognisko będzie w tej cholernej altanie. Kurwa, wszystko mi przypomina o niej. Minęło 4 lata, a ja wciąż nie potrafię. Nie potrafię się z tym uporać. 
- Bartman nawet nie wiesz jak bardzo chce Ci pomóc, ale za nic w świecie nie potrafię  - przysuwa się do mnie i opiera się o moje ramie. 
- Wiem, wiem. - siedzimy dobrą godzinę, rozmawiamy, trochę się śmiejemy, opowiadam jej o tym że nie potrzebnie tu przyjeżdżałem, mówię że czuje się obco wśród chłopaków mimo iż powinienem czuć się jak u siebie w domu. 
Kiedy zaczynają gryźć komary, otrzepuje spodenki z piasku i idę wraz z włoszką w stronę ośrodka. 
- Chodź, nie zachowuj się jak dzikus. - ciągnie mnie w stronę altanki, z której dochodzą śmiechy, odgłosy rozmów i śpiewy. 
- Nie chce. Katrina ja nie chce. 
- Nie panikuj Bartman ! - rozkazuje i po chwili wchodzimy do drewnianej budowli. Wszystkie oczy kierują się w naszą stronę, ale jedne wpatrują się w swoisty charakterystyczny sposób. Te cholerny niebieskie tęczówki. Karolina. Moje serce przyśpiesza, tracę oddech, wygląda jeszcze piękniej niż jak ostatnio widziałem ją na meczu Jastrzębie-Macerata, uginają się pode mną kolana, przegryzam nieświadomie wargę, kiedy czuję jak się we mnie wpatruję. Czuje jak oblewa mnie gorące ciepło, jak jacyś idioci skaczą mi w brzuchu. 
- A ty co ducha zobaczyłeś ? - naśmiewa się po angielsku Katrina tak by wszyscy zrozumieli. Przełykam ślinę, a wzrok Ravenny kieruję się w miejsce, w które aktualnie wpatruję się dobre 2 minuty. - O kurwa. - słychać jej cichy szept. - To co tu siądziemy ? - pyta retorycznie i nie oczekuje odpowiedzi, ciągnie mnie za rękę na wolne miejsce obok Ignaczaka i Ziomka. Na moje szczęście  altankę znów wypełnia śmiech, spowodowany żartami brunetki. Tak Katrina Ravenna polubili Cię.
- Ee ! Zbysiek chcesz kiełbaskę ? - słyszę jej krzyk z drugiego końca drewnianej budowli. 
- Zbysiek ? - wybucha śmiechem Winiarski. - To go kobieto usidliłaś. 
- A jak ! Przyjechał taki nieogar z Polski to trzeba go było wychować. - śmieję się wraz z obecnymi tutaj. 
- Mówiłem Ci, że kiedyś Cię zamorduje ? - pytam kręcąc głową. 
- Nie powiem, kto dzisiaj do mnie zadzwonił i.. 
- Cicho ! - podbiegam do niej i ręką zasłaniam jej usta. - Ała nie gryź mnie ! Suka. - siadam udając obrażonego, wszystkie oczy kierują się to na mnie to na Katrine. Tak, powiedziałem do kobiety suko, a ona ? Zaczęła się śmiać. 
Po chwili włoszka siada koło mnie i w dłoń wciska mi kiełbaskę, a ja ? Znów przypatruję się jej twarzy. I dopiero teraz zauważam go. Filipa. Serce mi klekocze, łamie się, rozpierdala mnie jednym słowem. Czuję klepnięcie w plecy, które przywołuje mnie do rzeczywistości. 
- Co ? - odwracam się do Igły. 
- Jak Ciebie nie ma to też przyjeżdża na ogniska, ale nigdy na nich nie była taka jak wtedy przy Tobie. - mówi szeptem i odchodzi po sok dla żony. 
Ten sam perlisty śmiech, ten sam uśmiech, te same kocie ruchy, te same głębokie, niebieskie tęczówki, ale w tym momencie jakby wypalone, zupełnie inne niż kiedyś. Przyłapuje mnie. Wpatruje się we mnie, a ja najnormalniej w świecie mam ochotę tak jak kiedyś wtulić się w jej ciepłe ciało, poczuć na ustach smak jej warg. Tak jak kiedyś być obok niej. Drżę, kiedy przegryza wargę, przełykam nerwowa ślinę. 
- Zbyszek opowiadaj co u Ciebie, bo jakoś dawno bywałeś na takich ogniskach ? - z zamyśleń wyrywa mnie głos Dagmary, żony Winiara. 
- Nie za bardzo jest co opowiadać. - wymuszam uśmiech.
- Ja nie ma co opowiadać ? Kurde jesteś najlepszym atakującym na świecie. - śmieje się. 
- Może. 
- Właśnie zostajesz na kolejny sezon w Maceracie jeśli można wiedzieć. Bo wiesz plotki chodzą, że wracasz. - odzywa się Flip, a mnie zaczyna trząść ze złości. Szuja ! A co mu do tego ?
- Słodka tajemnica. - podśmiewam się. 
- Eej ! No Zbyszek powiedź. - odzywa się Ignaczak. 
- Prawdopodobnie zawitam do Jastrzębia. - widzę jak obecnym opadają szczęki. 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nie podoba mi się to na górze. 

Następny w sobotę.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Part 3


- 18 kwietnia 2013 roku siedzimy w salonie, dzwonek do drzwi, Karola idzie otworzyć po chwili do pokoju wpada menadżer. Siadamy na kanapie, Karolina proponuje herbatę parzy tą zieloną z różą tą którą zawsze u nas piłeś. Oboje patrzymy wyczekująco na niego, do dziś pamiętam Jego słowa. " Zbyszek, dostałeś wczoraj propozycje z Casy Modena wiesz, że to niebywała szansa." Pamiętam nasze uśmiechy, bo jeszcze w lutym rozmawialiśmy we troje, że fajnie by było gdybym dostał propozycję kontraktu we Włoszech. Umawiamy się na jakąś wstępną rozmowę, po jakiś 20 minutach menadżer wychodzimy, a my zostajemy sami. Dwa dni później finał w Kędzierzynie, wygrywamy. Parę dni spędzamy w Rzeszowie, potem Karolina wyjeżdża do Warszawy na uczelnie. 1 maja przyjeżdżają przedstawicie Modeny, nic nie podpisuję dostaję propozycje i czas do 20 maja. 
Kolejne dwa tygodnie rozmawiamy, ale raczej nie na poważnie, w końcu nie wytrzymuję jadę do niej do Wawy, bo wiem że taki klub nie czeka. 
Parzy moją ulubioną kawę, podaje sernik upieczony przez swoją mamę, siadamy w dużym pokoju. Wyobraź sobie, że pamiętam nawet jaka piosenka leciała w radiu, kiedy zaczęliśmy o tym rozmawiać. Proponowałem żeby wyjechała ze mną, nawet parę dni wcześniej patrzyłem na strony uczelni w Modenie, ale ona mówiła, że chce skończyć studia w Warszawie. Prosiła abym pojechał bez niej, mówiła że taka szansa nigdy się może już nie pojawić, obiecywaliśmy sobie codzienne rozmowy. Obiecała mi, że zaraz po skończeniu studiów znajdzie jakąś klinikę we Włoszech gdzie się zatrudni. 
Tamtego dnia wszystko było ustalone, rozmawialiśmy całą noc. Potem zaczął się sezon reprezentacyjny Spała, LŚ, oj wiesz. Ale byliśmy ze sobą, nasz plan był coraz dokładniejszy, obiecywałem, że znajdę mieszkanie dla nas niedaleko szpitala i dość blisko hali. 
Dwa dni po finale Mistrzostw Europy wyleciałem do Modeny. Każdy dzień był męczarnią, a nasza rozmowa niebywałą ulgą. Po Sylwestrze zaczęło się coś psuć. Nie rozmawialiśmy tak często, ale myślałem że to przejściowe, kryzys, który w naszej sytuacji był nieunikniony. 
Luty, całe 28 dni się do siebie nie odzywaliśmy, ja miałem mecze, treningi, wyjazdy, drobne kontuzje, ona sesje, studia. Wtedy między nami też zaczęło się coś psuć, pamiętasz ? 
Myślałem, że jakoś się ułoży. Codziennie wmawiałem sobie, że muszę wytrzymać do maja do Spały, do Polski, do Ciebie, do Niej. 
19 marca wróciłem z treningu, siadłem przed telewizor, usłyszałem słowa piosenki, pamiętasz tą którą ochrzciliśmy jako naszą, moją i Karoliny. 
Mama. Odbieram i słyszę jej głos, ale zupełnie inaczej brzmiący niż zawsze. 
"-Co jest mamo ?
- Odesłała pierścionek zaręczynowy." 
Następnych paru tygodni nie pamiętam, wiem tylko tyle że przesiedziałem na ławce i przegraliśmy wejście do finału z Maceratą, która potem zdobyła mistrzostwo. Na początku maja pojechałem do Spały, już wtedy byłem skurwysynem, do którego się nie odzywaliście, bo skrzywdziłem Karolinę. LŚ, wygrane Mistrzostwa Świata, w połowie października wróciłem do Modeny na drugi sezon i postanowiłem sobie, że będę najlepszy, że nie złamie mnie brak przyjaciół i brak jej w moim życiu. 
Starałem się o tym nie myśleć, jakoś mi się udawało, już wtedy zaczął się bum na Bartmana, dostawałem lawiny kontraktów, podpisałem wtedy umowę z Cuneo. Kolejna przeprowadzka, kolejny sezon. Rok 2015. A potem 2016, pamiętasz jak zemdlałem wtedy w Spale przed wyjazdem na finał LŚ, wmówiliśmy że to chwilowe zaburzenie organizmu spowodowane wyczerpaniem, dostałem dzień wolnego, tak naprawdę dowiedziałem się o Filipie, nie spałem przez 2 tygodnie, jechałem na red-bullach i na proszkach, załamałem się. Pamiętasz jak nie spędzałem w ogóle czasu w pokoju ? Siedziałem wtedy u naszego psychologa, miałem depresję. Proszki i siatkówka przytrzymały mnie do końca LŚ. Potem wy trenowaliście 3 tygodnie bez przerwy ja dostałem 2 tygodnie wolnego, burzyliście się, to wtedy zupełnie was straciłem myślisz, że nie słyszałem jak szeptaliście po kątach, że "gwiazdka" żyje na innych zasadach i na Karaiby sobie poleciałem ? Tak naprawdę byłem wtedy w Warszawie w klinice zamkniętej na leczeniu. Pomogło, pojechaliśmy na Igrzyska, wróciliśmy ze złotem, a ja dostałem MVP Igrzysk i zrozumiałem, że nie mogę się załamywać, że widocznie nie była mi przeznaczona. Podpisałem kontrakt z Maceratą, poznałem Katrine i to przy niej zauważyłem, że nadal kocham Karolinę, rozmawialiśmy to znaczy nadal rozmawiamy godzinami, to ona tak zupełnie wyciągnęła mnie z dołka, chociaż czasem do niego wracam. Kolejne miesiące jakoś leciały aż do 15 marca, mecz Macerata Jastrzębie była na tym meczu z tym swoim Filipem, a we mnie coś pękło. Nie mogłem się pozbierać dostałem powołanie i miałem nie przyjeżdżać, miałem odmówić, bo po co miałem to robić skoro i tak mnie tu nie chcecie, po co skoro jedynie psuję atmosferę w drużynie. Byłem już spakowany miałem jechać do Stanów do kliniki, którą wyszukał mój ojciec, ale przyleciał Anastasi. Pamiętasz nie było go 2 dni ? Mieliście treningi z Gardinim, Andrea był wtedy u mnie. Uległem mu i po trzech dniach przyleciałem tu, chociaż nie wie po co. - spoglądam na Michała, nie odzywa się. 
- Nie wiedziałem, naprawdę nie wiedziałem, przepraszam. To wszystko działo się tak szybko, powiedziała że nie wytrzymuje tego, że z Tobą zerwała, potem wyleciałem do Rosji na sezon i kompletnie nie wiedziałem co się u was dzieje, potem był jeszcze krótki epizod we Włoszech aż w końcu wróciłem do Jastrzębia, ona była już z Filipem. Wydawała się to znaczy wciąż wydaję się szczęśliwa. Diana coś czasem przebąkiwała, że niby Karolina dalej Cie kocha, ale ja myślałem że jesteś zwykłym skurwysynem i nawet nie dawałem Ci szans. Niedawno te zaręczyny i dopiero po nich zdałem sobie sprawę, że to raczej nie Filip. Pamiętam jak ona zachowywała się po tym jak się oświadczyłeś była inna niż jest teraz, zupełnie inna. Zibi, Diana ma rację ona nadal Cię kocha.
- Daj spokój. Chodźmy spać. - układam głowę na puchowej poduszce i zanim zasypiam słyszę pytanie Michała. 
- Kochasz ją ? Kochasz ją nadal ? 
- Jak nikogo na tym świecie. 

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nie będę ich gonić, krzyczeć i wściekać się, bo nie po to są prawdziwi kibice i nie po to kocham siatkówkę. Napiszę tylko może oklepane teksty, ale w tym momencie tylko one nasuwa mi się na myśl i idealnie opisuję naszą sytuacje. Tak naszą, bo i Ja no i myślę że Wy ( moi czytelnicy ) również jesteśmy częścią tego sportu. 

"Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą." 

"Porażka to wygranej przedsmak."

Pozdrawiam 
Nie sezonowiec, a wierny kibic
Idala :) 

P.S 
KOMENTOWAĆ !

Nowy w środę

piątek, 21 czerwca 2013

Part 2


Wkładam dłonie w kieszenie dresowych spodni, w słuchawkach brzmi jedna z tych piosenek, które słuchaliśmy na jednym z biwaków, kiedy pierwszy raz w życiu wypowiedziałem te magiczne słowa "Kocham Cię" skierowane tylko i wyłącznie do Niej. Siadam w drewnianej altanie za ośrodkiem. I przed oczami przelatują mi obrazy ognisk spędzanych tutaj. Na niektórych jest Ona, jak piekliśmy razem kiełbaski, jak uczyłem Ją poprawnie nakładać mięso na kij, jak śmiałem się z Niej, że kolejna kiełbaska ląduję w ognisku, Jej uśmiech, Jej dotyk. I wciąż nie mogę uwierzyć, że mimo tak długiego czasu nadal Ją kocham, że nadal o Niej nie zapomniałem. I nadal nie mogę wyrzucić Jej ze swojego umysłu. 
Kolejna łza, kolejna słona kropla sunie po moim lekko zarośniętym policzku. 
- Zibi co jest ? - słyszę zza słuchawek głos Ziomka, próbuje niezauważony wytrzeć mokre policzki, zdejmuje słuchawki i z wymuszonym uśmiechem obracam głowę w stronę Łukasza. 
- Nic Ziomek, nic. - grzebie stopą w zwęglonym miejscu na ognisko. 
- Słuchaj znamy się już 10 lat, to prawda nigdy się nie przyjaźniliśmy za bardzo, ale trochę Cię znam. Zresztą nie tylko ja, wszyscy tutaj i wszyscy równie mocno się o Ciebie martwimy. 
- Jest okej. Zawsze są jakieś problemy, po prostu. - wstaje z miejsca i zmierzam w stronę ośrodka. 
- Kochasz ją dalej prawda ? - przystaje, odwracam się i wpatruję się w twarz Łukasza. - Wszyscy o tym wiedzą. Żałujesz ? Żałujesz tego, że wyjechałeś ? 
- Jak niczego w swoim życiu. - spuszczam głowę i chociaż stoją tak daleko to słyszę jak wzdycha. 
- Musisz ją niesamowicie kochać, bo nie znam nikogo kto żałowałby tego że przez jeden wyjazd stał się najlepszy na świecie. - spoglądam w jego oczy. - Wiem, że chłopaki zachowują się jak się zachowują, ale tak naprawdę strasznie tęsknią za Twoimi czasem zgryźliwymi odzywkami, Twoim śmiechem i w ogóle za Tobą Zbyszek. Oni po prostu nie mogę zrozumieć czego ją porzuciłeś i pozwoliłeś w ten sposób cierpieć jej i sobie. 
- Nigdy w życiu jej nie porzuciłem to ona wybrała taką drogę, a ja jak głupi przytaknąłem. - odwracam się na pięcie i po chwili wchodzę do wypełnionej stołówki. Nakładam na talerzyk kurczaka, ziemniaki, surówkę, a w dłoń biorę sok i zastygam. Bo gdzie ja mam siąść ? Wszyscy ukradkiem spoglądają w moją stronę, a ja jak głupi stoję na środku stołówki. Wzdycham, spuszczam głowę i siadam przy jedynym wolnym stoliku. Po chwili do stołówki wchodzi Ziomek w towarzystwie Diany i Kubiego. Wpatrują się we mnie, a ja jeszcze bardziej kurczę się we własnym "ja". 

Koło 24, kiedy na korytarzach ucicha i wszyscy z pewnością już śpią wychodzę ze świetlicy i swoje kroki kieruję do pokoju. Nie chciałem tam być przez cały wieczór, gdzie prawie cała reprezentacja grała w karty. Nie chciałem, a może czułem że to ja będę tam nie chciany. 

Otwieram najciszej jak umiem drzwi i słyszę ciche chrapanie Miśka, biorę spodenki do spania i idę pod prysznic. Po niecałych 20 minutach wychodzę z łazienki i wchodzę pod kołdrę.
- Zbyszek ? 
- Tak, śpij. - odwracam głowę od Jego brązowych oczu tak usilnie wpatrujących się w każdy mój ruch. 
- Czego nie grałeś z nami w karty ?  - nie spodziewałem się takiego pytania, co tu kłamać. 
- Bo nie sądzę, żebyście chcieli abym tu był. - wciskam twarz w poduszkę i staram się opanować swój drżący głos. Nie odpowiada, a ja zbyt dobrze go znam. Wiem, że w tym momencie bije się z myślami, wiem że w tym momencie myśli o tym, że moje słowa są prawdziwe. 
- To nieprawda. - odzywa się, kiedy zaczynam odpływać w krainę Morfeusza. Tym razem to ja nic nie mówię. 
- Zbyszek ? - siadam na łóżku, opieram się o ścianę, nogi podciągam pod brodę i patrzę na niego wyczekująco. - Co się z Tobą dzieje ? Co się z Tobą stało ? - nie odzywam się. - Przepraszam nie powinienem, nie mam już prawa wiedzieć. 
- Daj spokój Michał. Dobrze wiesz co się stało, wszyscy wiedzą. 
- Naprawdę nie było nikogo po niej ? 
- W jakim znaczeniu ? 
- Wiesz o co chodzi.
- Nie było nikogo. Żadna nie jest tak cudowna jak ona. - oboje milkniemy. Wpatrujemy się w przestrzeń, ale nie w siebie. Chyba zbyt mocno boimy się swojego wzroku.
- Jak było na ślubie ? - uśmiecham się. 
- Bosko. - zaczyna się śmiać. - Kosok złapał krawat i taki taniec odstawił z kuzynką Diany, że wszyscy tak śmialiśmy. 
- Widziałem na nagraniu. - spuszczam głowę i przypominam sobie cały film, na którym mnie nie ma. Chociaż tak marzyłem aby być, ale nie dostałem zaproszenia. Rozumiem to, po prostu. Wstaję z łóżka i podchodzę do komody po butelkę z wodą. Przystaje i wpatruję się w Michała. 
- Co u ..
- Zaręczyła się. - zaczyna kręcić mi się w głowie, otwieram usta i oddycham ciężko. Nie mogę złapać powietrza. 
- Zibi wszystko okej ? - podbiega do mnie i prowadzi mnie do łóżka. Kręcę przecząco głową, a po policzkach suną łzy. - Powiedz mi o tym, powiedz co się dokładnie wydarzyło. Ona nie chce o tym mówić. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

KOMENTOWAĆ !

Następny w poniedziałek. 

środa, 19 czerwca 2013

Part 1



Atak po przekątnej, słona, gruba kropla potu spływająca po czole, tłumione krzyki widowni,  uśmiechy kolegów, delikatne poklepywanie po plecach Savaniego i ciche : "dobra robota Zibi" Kurka. 
Biały puchowy ręcznik idealnie wpasowuję się w moją twarz, słodki smak red-bulla tak kojąco wpływający na mój przełyk. 
Najwyższy stopień podium, złoty medal, puchar Mistrza Włoch i przerażająca data w kalendarzu. 18.04.2017r. Dokładnie 4 lata temu z włoskiej Modeny przyszedł kontrakt. Kontrakt, który całkowicie zmienił moje życie. Kontrakt, który pozwolił mi rozwinąć się zawodowo, który dał mi możliwość bycia najlepszym atakującym na świecie.
 Ale zabrał mi coś znacznie cenniejszego. Zabrał mi Ją. 



1 miesiąc później 
Drewniane drzwi spalskiego ośrodka ulegają pod naporem miedzianego kluczyka. Wciągam zapach. Zapach, który tak uwielbiam, a którego się bez wątpienia nie spodziewałem  Zapach świerkowego lasu, mięty, mydła i perfum. Perfum Miśka, aż nie mogę w to uwierzyć. Przekraczam próg i moim oczom ukazuję się Kubiakowy charakterystyczny tobołek. Torba z zieloną wstążką, którą sam przywiązywałem. Wstążką, która miała oznaczać wieczność naszej przyjaźni. A jednak wstążka nie pomogła. Spuszczam głowę, odstawiam walizki koło łóżka i przebieram się na trening trwający już dobre 30 minut,. 
Popycham tak dobrze mi znane metalowe drzwi, wchodzę do środka i nagle tak uwielbiany kiedyś przeze mnie gwar cichnie. Jestem obcy. Jestem inny. Jestem zbędny. Jestem niechciany. Łapie w dłonie niebiesko-żółtą mikasę, wbijam w nią króciutkie paznokcie, po czym ściskając szczękę nadając sobie w te sposób odwagi wchodzę w głąb hali. 
- Zibi witaj. - uśmiecha się przyjaźnie Włoch. - Rozgrzej się i zaraz przydzielimy Cie do jakiejś szóstki. 
20 minut rozgrzewki spędzam również na rozmyśleniach, na uczuciach, na żalu. Ale żalu tylko i wyłącznie do siebie, chociaż w zasadzie mieć go nie powinienem. 
- Jesteś z Kurkiem, Winiarem, Zatorem, Fabianem, Kosokiem i Wiśnią przeciwko Igle, Kubiakowi, Nowakowskiemu, Możdżonkowi, Rucemu, Łukaszowi, Konarskiemu i Włodarczykowi. - Kiwam na słowa Gardiniego i ustawiam się na właściwej pozycji. 
Po niecałych 2 godzinach trening dobiega końca, a z wejścia do sali słychać charakterystyczny głos, śmiech. Diana. Łapie w dłonie wodę i mijam Kubiego witającego się czule z żoną. 
- Cześć Diana. 
- Hej Zibi. Gratulacje dobrego sezonu. - Uśmiecha się, ale ja zbyt dobrze ją znam. Wymusza uśmiech  Mijam parę i kieruje się w stronę pokoju. Ciepła woda obmywa moje ciało, kiedy słyszę trzaśnięcie drzwiami i głosy Michała i Szymczakowej. 
- Jesteś z Zibim w pokoju ? 
- Taa. Przydzielili mnie z tym idiotą. - boli, tak cholernie, niewymuszenie boli. Piecze. Pieką łzy pod powiekami. 
- Daj spokój. Jesteście w jednej drużynie, a na dodatek w jednym pokoju. 
- Ale.. 
- Nie ma ale, Karolina jest dorosła i jest to tylko i wyłącznie sprawa jej i Zbyszka. A po za tym, jest szczęśliwa z Filipem. - boli, krzywdzi, rozrywa, załamuje. Gorzkie łzy pomieszane z ciepłą wodą. Umieram. Umieram wewnętrznie.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Trening, rajd rowerowy i teraz znowu trening. Nogi mi już odpadają ! :P 
Pozdrawiam :) 

P.S 
Jak wam mija dzień ? 
KOMENTOWAĆ !

niedziela, 16 czerwca 2013

Prolog


"Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu. "
                                                                                     Vincent van Gogh


Jedna decyzja. Jedna jedyna decyzja. Biała kartka, czarny długopis i zamaszysty ruch. Błąd. 
Błąd ? Czy poprawna decyzja ? Ból i szczęście w jednym. Spełnienie i zawód. Ja i Ty. Już nie razem od  3 lat, 3 miesięcy, 1 tygodnia, 2 dni i 15 minut od chwili, kiedy w moim pokoju rozbrzmiała nasza piosenka, czyli inaczej mój dzwonek. 
- Odesłała pierścionek. - zwykle kojący matczyny głos w telefonie. Właśnie zwykle, bo nie tamtego dnia. 
I cały świat legł. Najlepszy atakujący na świecie - dziś, kiedy jej już nie ma. 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------

START ! :) 
Zaczynam kolejne opowiadania, pierwszy rozdział ? W środę. :)
Czekajcie. :) A teraz komentujcie :P 

Od razu mówię to opowiadanie będzie inne. Inne niż wszystkie pozostałe. 

sobota, 8 czerwca 2013